Pozwólcie dzieciom iść na Smoleńsk

 Uważam, że każdy uczeń w tym kraju powinien być zaprowadzony (dobrowolnie lub środkami przymusu policyjnego) na „Smoleńsk”. Uważam, że każdy apel szkolny powinien się zaczynać od apelu smoleńskiego. Powiem więcej – nareszcie!
Małgorzata większość swojego szkolnego życia zmarnowała pod rządami PO. Co prawda załapała się za czasy Giertycha, kiedy jeszcze był oszołomem, a nie (KOD)demokratą i chciał wyrzucać Gombrowicza z listy lektur, ale nie oszukujmy się – w drugiej klasie podstawówki mało kto sięga po Gombrowicza. W ogóle mało kto po niego sięga (palec w górę kto miał go w rękach ostatnio?). No więc niby się załapała na czasy koalicji PiS oraz brunatno-wiejskie przystawki, ale poza przebieraniem się podczas bali maskowych za CBA jakoś w szkole nic ciekawego się politycznie nie działo. Potem były długi okres ciepłej wody w kranie i krainie, a liberalno-hispterska szkoła unikała wszelkiej wyrazistości. Nawet kiedyś zaproponowałem na zebraniu, że może choć jedną w roku akademię ku czci by zrobili,bo dzieci nie znają tego uczucia, ale zostałem wyśmiany milczeniem.

FullSizeRender2
Na szczęście Oleńka ma lepsze perspektywy. Jak słyszę, że wysyłać ich mają na „Smoleńsk” to zacieram ręce z radości. I zaraz mi się przypomina moje dzieciństwo. Ile to było zabawy, ile atrakcji. Śpiewaliśmy całą szkołą, że chcemy by socjalizm oplótł całą ziemską kulę, trzymając się za ręce z pierwszym sekretarzem KW. Wypuszczaliśmy gołąbki pokoju. Podpisywaliśmy listy do prezydenta USA, aby przestał planować nas zamordować. Chodziliśmy na pochody pierwszomajowe, ale nie tylko. W moim mieście gorliwi dyrektorzy szkół wymyślili święto pokoju w dniu wyzwolenia miejscowości przez żołnierzy (wiadomo jakich). Szliśmy więc w pochodzie ze wszystkimi dziećmi naszego miasta, niosąc wspaniałe hasła, transparenty i gołąbki pokoju. Potem trzeba było to wszystko zanieść do szkoły i rozliczyć się w magazynie z każdego gołąbka i każdej literki socjalistycznej. I dlatego pod koniec marszu każdy już kombinował jak wkleić koledze transparent czy wizerunek latającego szczura, bo wtedy można było już lecieć do domu. Moja przepychanka z pewnym synem denstystki skończyła się tak, że napis „Pokoju” upadł na ziemię, a kilka osób potknęło się o niego i wywaliło. Tak właśnie zarobiłem uwagę do dzienniczka, że „rozbijałem manifestację pokojową”. Ojciec pękał z dumy. Wujek, który przez trzy dni był w żołnierzach wyklętych, popłakał się ze wzruszenia. Obaj zabrali mnie do kina na Indianę Jonesa. Dwa lata później socjalizm w Polsce upadł, a ta sama pani od muzyki, która uczyła nas pieśni socjalistycznych odpytywała na wyrywki z roty. Życie ucznia pełne było lekcji historii w praktyce. Cieszę się, że znów tak będzie. Bo zaszczepią moje dziecko na głupotę. Raz na zawsze.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *