Patogeny

Królowa Matka usłyszała patointeligencję w ten weekend. Po raz pierwszy. „No cóż, lepiej późno niż wcale” – powiedziała matka Królowej Matki podsumowując spóźnione życzenia imieninowe. Wychodząc z takiego założenia postanowiłem przebić się dla Was przez stosy brudów do wyprania.

Z tą patointeligencją jest tak,  że jedni się nią zachwycali, a drudzy oburzali. Ja wzruszyłem ramionami. Zdaję sobie sprawę, że każde pokolenie ma wpisane w strategię wkurzanie pokolenia poprzedzającego. W przypadku Maty i mnie nie pykło. Przerabiając pewnego wielkiego polskiego pisarza (kto zgadnie jakiego?), jak ma mnie oburzać, kiedy nie oburza? Nie oburza i już. Śmieszy bardziej.

Ktoś prosił o napisanie, jak się skończyła sprawa zmywarki. Nie wiem, czy to aktualne, ale słowo się rzekło…  Sprawa skończyła się dla jednych dobrze, dla drugich tragicznie. Dobrze dla producentów zmywarek, bo kupiliśmy nową. Dla starej zmywarki tragicznie, bo trafiła na złom. Dla nas umiarkowanie dobrze, bo mamy fajną zmywarkę lecz mniej pieniędzy.  Z drugiej strony, nie zabiło to nas.

O remont znudziło się pytać nawet najwytrwalszym znajomym. Niemniej on trwa. On się toczy. Mamy nadzieję, zdążyć przed (wieszczonym przez Miłego Młodego Człowieka) wejściem tak zwanych Ruskich, którzy, jak ogólnie wiadomo, lubią w ramach pokojowych operacji rozwalać cudze domy. W sumie nie wiem, czy wolałbym, żeby mi zbombardowali świeżo ukończony czy też wciąż dokańczany dom. Najlepiej, żeby mnie w nim wtedy w ogóle nie było.

Jak można z tego żartować? Osobiście uważam, że można żartować ze  wszystkiego. Najwyżej się po mordzie dostanie. Bo co nam zostaje wobec tej wojny? Żartować, żeby nie zwariować i pomagać, żeby móc w lustro patrzeć.

Może dlatego regularnie zasilamy różne zrzutki finansowe, do czego Was również zachęcam. Można też włączyć się w pomoc osobiście. Na przykład wybrać się do jednego z punktów recepcyjnych, założyć kamizelkę i pomagać.

Ponieważ prowadzę tego bloga anonimowo, więc przyznam się, że tak zrobiłem.  Poszedłem na mój PKP i pomagałem. Jak dotąd dwa razy. Cholernie mało, bo tych ludzi jest cholernie dużo. I potrzebują cholernie dużo pomocy. Co się tam robi? To co każdy rodzic ma w małym palcu. Jak ktoś jest głodny i spragniony, to robi mu się herbatę, kawę i podaje kanapkę. Jak się źle spakował, bo nie uczyli go (a Was uczyli?) w szkole pakowania walizki pod bombami, to się mu pomaga przepakować i znaleźć lepsze ciuchy. Jak szuka informacji, to się bierze telefon i znajduje. Jak płacze, to się go przytula. Prawda, że robimy to ze swoimi dziećmi każdego dnia? Jesteśmy więc wysoko wykwalifikowanymi pomagaczami. Może warto raz w tygodniu zostawić naszych lelusiów samych, a pójść pomagać komuś z większym deficytem? Przy okazji można tam podpatrzeć źle spakowanych oraz dobrze spakowanych i mieć to obcykane, gdy już my będziemy musieli uciekać.

Powiem Wam więc, że lepsze są plecaki od walizek. Plecak oznacza obie ręce wolne. Walizka na kółkach sprawdza się na lotniskach ale na wojnie nie bardzo.

Matematyczka Oleńki pochwaliła ją za sprawdzian. „Wyjątkowo dobrze ci poszło. Wszystko wskazuje na to, że będzie trzy z plusem!” Oleńka się trochę ucieszyła, a trochę załamała. Chciałaby wiedzieć, dlaczego jedni się uczą, żeby mieć 3+ a inni nie robią nic i mają 5. Życie nie jest sprawiedliwe. Nawet Nowy Ład poprawiają. Może więc szanowny Pan Bóg też powinien zapdejtować co nie co na tej naszej planecie ziemi. Wojny wydają się być pierwsze do wywalenia w nowej aktualizacji. A wy co byście usunęli?

„Tato, czy ty przypadkiem nie czytasz książek o wychowaniu dzieci i nie używasz tej wiedzy w kontaktach ze mną” – spytał podejrzliwie Miły Młody Człowiek. Gdyby wiedział, że jedną z nich nawet napisałem i wydałem… I że może ją kupić każdy, kto chce a imię jej to „Koszerna Metoda Wychowawcza” to nie wiem, co by było… Lepiej ją kupujcie teraz. Tak na wszelki wypadek. Bo jest zabawna. Fajnie mi wyszła ta Koszerna metoda wychowawcza

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *