Miły Młody Człowiek w muzeum

Miły Młody Człowiek do muzeum sztuki wszedł absolutnie za darmo. Uważam to za duże świństwo i cwaniactwo ze strony dyrekcji tej szanowanej, bądź co bądź (końcu to nie było muzeum, które wziął na celownik minister Gliński) instytucji. Za odwiedziny MMC powinni nam płacić i to dużo. Już po kwadransie poczynania nasze śledził spory tłumek, a gdy wychodziliśmy z płaczem (moim i jego) ludzie prosili o autografy i pytali, kiedy przyjdziemy znowu.

Zacznijmy od tego, że muzeum nasze posiada wiele cennych zbiorów sztuki najnowszej jak oraz tej jak najbardziej zmurszałej i ogólnie się Miłemu Młodemu Człowiekowi ono podobało. Przynajmniej od momentu kupowania biletów aż do chwili oddawania płaszczy do szatni czyli jakieś 35 sekund. Potem pod wpływem sztuki jego ciało zrobiło się wiotkie, jakby pozbawione kości i Miły Młody Człowiek snuł się za peletonem niby smród za wojskiem.
Nie twierdzę, że nudziło go wszystko. Parę cennych błyskotliwych dialogów o sztuce przeprowadziliśmy.
– Co to jest?
– Gaśnica.
– Chcę zrobić temu zdjęcie dla mamy. Daj mi telefon.
– Nie mogę, tu jest zakaz fotografowania, synku.
Ale w tłumku naszych uczniów i naśladowców był też strażnik, który na te słowa pomachał ręką, że nie, że ok, że można robić zdjęcia i nie ma co psuć zabawy. Zrobiliśmy więc zdjęcie gaśnicy. Wyglądała tak:

IMG_5841
Potem jego uwagę przykuł alarm:
– Co to jest?
– Włącznik alarmu.
– Chcę to włączyć
– Nie wolno, bo będzie wył alarm a ten pan (pokazałem palcem na złamasa, który 5 minut wcześniej ku uciesze tłumu zezwolił na zrobienie zdjęć) będzie krzyczał.
Miły Młody Człowiek odpuścił wciskanie, strażnik się obraził i poszedł na swój fotel. Ustaliliśmy jeszcze, że kolejny eksponat – okno – jest zamknięte i zamknięte pozostanie. I to by było na tyle, jeśli chodzi o zainteresowanie sztuką. Wróblewskiego próbował opluć. Nowosielskiego zrzucić ze ściany, na instalacji Hasiora się położyć, co było bezpośrednim zagrożeniem dla jego życia i zdrowia. Ostatecznie niosłem go nadętego i zważonego na rękach, a on mijając kolejne arcydzieła kwitował tylko na szybko: Do domu; chcę do mamy; boje się tego; straszne; Dziwne; Co to jest? Dlaczego to tu wisi? Idziemy już? Kiedy pójdziemy?…
Nie tylko wobec sztuki nowoczesnej był tak surowy. Mroki średniowiecza także go nie brały. Ani renesans, ani rozbrykany barok, ani nawet ugrzeczniony klasycyzm. Matejko, Grottger, Siemiradzki? Dla niego jeden pies! Rembrant? Było! Van Gogh? Metr mułu. Kuszenie Jezusa w Ogrójcu? Nuda! Myśliciel Rodena? Jedynka lepsza!
Odżył dopiero za drzwiami wyjściowymi z muzeum. Drzwiami, których ani on ani ja zbyt szybko pewnie nie przekroczymy.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *