Wiadomo, że kobieta jak nie mówi, to jest albo bardzo chora, albo krztusi się jedzeniem, bo samo jedzenie w opowiadaniu jednoczesnym, jak było w pracy, jak ją orżnęli u rzeźnika, co słychać u sąsiadów i dlaczego ostatnia seria Desperate Housewives była równie ciekawa co pierwsza, jej absolutnie nie przeszkadza. No więc ona gada, facet słucha. Na koniec dostaje się burę pt. czemu nic nie mówisz, w ogóle ze mną nie rozmawiasz i wszyscy zdrowi.
Są jednak mniej lub bardziej gadatliwe egzemplarze. Na przykład moja starsza córka Małgosia, jest egzemplarzem wybitnym. Ilość słów, którymi nas zarzuca, mogłaby wprawić w osłupienie amerykańskich pomysłodawców nalotów dywanowych.
Zawsze tego próbuję słuchać, ale po pewnym czasie potok słów zmienia się w mojej percepcji w boleśnie odczuwalny szum. Wiadomo, można kiwać głową i ćwiczyć „ahamhmahamhmaha”, ale to po pierwsze nieuczciwe, a po drugie można przeoczyć jakąś ważną informację. Na przykład, że koleżanka Grażynka już od 2 miesięcy wciąga amfetaminę, a ja (Gosia znaczy się) też ma ochotę spróbować i „co ty na to tato?” Lepiej w takich sytuacjach nie odpowiadać mechanicznym „Tak, tak, fajnie. Czemu nie.” Poza tym długotrwały hałas, powoduje rozdrażnienie, przynajmniej u mnie, a to się przekłada na nieprzyjemne zachowania, które dzieci odbierają jako zupełnie niezrozumiała i niczym niespowodowane. Jeśli ma to miejsce w aucie, grozi zwyczajnie wypadkiem, bowiem po trzeciej godzinie zadawanych cierpień robię się bardziej skłonny do ryzykanckich zachować i dociskania pedału gazu do dechy, aby tylko dotrzeć już nareszcie do celu.
Dlatego od pewnego czasu stosuję uczciwsze rozwiązanie. Kiedy mam dość gadania starszej córki, do której dołącza się jeszcze młodsza, to mówię to jasno i wyraźnie: OGŁASZAM 15-MINUTOWĄ PRZERWĘ W ROZMOWACH. Żona natomiast załatwia do dosadniej wydziarając się w te słowa (niczym wytatuowany bosman z pirackiego statku, a nie delikatna i subtelna kobieta): CISZA NA MORZU CISZA NA CHACIE, KTO SIĘ ODEZWIE – ŚCIĄGA GACIE!
Nie uwierzycie, ale to pomaga. Rozgadane paszcze zamykają się co prawda na dość krótko, ale pozwalają odsapnąć. I nabrać sił. Miało więc rację komunistyczne zawołanie, iż szczerość i zaufanie podstawą stosunków rodzinnych.