Wykończyć Kubusia Puchatka

(Uwaga to wpis tylko dla dorosłych i ze starą maturą)

Marzę o tym, aby wpaść do jego cyfrowo-pluszowego świata… Na pierwszym ogień idzie Tygrys ze sprężyną zamiast ogona. Bam, bam i w miejscu cętek mamy plamy krwi. Tygrys odpływa nieuchronnie do krainy wiecznych łowów, a ja lecę dalej. Strzelam Sowie prosto między oczy, dopadam Królika, który skrył się w grządkach. Pierwszy strzał urywa mu tylko uszy, ale kiedy kwicząc z bólu próbuje uciec, walę mu prosto w plecy zmieniając go w kilka kilogramów mielonego (oddzielanego mechanicznie, jeśli wiesz, co chcę powiedzieć, hehehehe) mięsa.

Na mieszkańców lasu pada blady strach, a ja latam dalej. Tych, którzy zbili się w bezradną kupkę trzęsipupek, załatwiam granatem. Jeden rzut i gotowe. Tosia też się nie uchowa. Może sobie popylać motorynką. Nic nie jest szybsze od pocisków z szybkostrzelnego działka lotniczego, które wymontowałem z F-16…

Wreszcie pora na niego. Creme de la creme… Jesteśmy w samym środku Stumilowego Lasu. Kubuś Puchatek klęczy drżąc jak osika. „Dlaczego, dlaczego” łka w nadziei, że mnie rozmiękczy. A ja odpowiadam mu tak:

 

 

I bam, bam, bam! Puchatek osuwa się na ziemie. Odchodzę w stronę zapadającego słońca. Napisy końcowe głoszą:

Ojciec WWWigriliusz został skazany na karę dożywocia za jatkę w Stumiliowym Lesie, która przeszła do historii najbrutalniejszych epizodów w historii animacji. Na podstawie tych autentycznych, choć dokonanych tylko w wyimaginowanym świecie, wydarzeń wytwórnia Walta Disney’a nakręciła trzy przeboje kinowe („Dzień wesołej masakry w Stumilowym Lesie”, „Dzień po wesołej masakrze w Stumilowym Lesie” i „Dzień przed masakrą w Stumilowym Lesie”) oraz serial zarabiając rekordową kwotę trzystu (słownie 300) tryliardów dolarów.

Czy ktoś ma pytania? Chciałby się dowiedzieć dlaczego? Skąd takie mroczne marzenia? Odpowiadam. 

Disney zabił mojego największego bohatera dzieciństwa. I nie tylko dzieciństwa. Życia. Kubuś Puchatek jest książką wielką. Genialną. Tylko banda opętanych forsą cyników z Disney’a mogła zrobić z niego to, co zrobiła. Na podstawie badań marketingowych stwierdzić, że Krzysia opłaca się zastąpić Tosią. Galerię przezabawnych, wielowymiarowych bohaterów zamienić w bandę kukieł cyfrowych, napędzanych pseudo 3d. Filozoficzne niemal przygody napisane pięknym poetyckim, skrzącym się od niewymuszonego dowcipu językiem zmienić w pulpę bez ładu i składu. Koszmar. Nuda. Miałkość. Właściwie można by te słowa definiować tym serialem. To prawda, jest takich filmów bardzo wiele. Ale nie każdy ma taki pierwowzór: 




 

Zamiast na tym poprzestać, kierując się wiernością wobec dzieła literackiego i zwykłą ludzką przyzwoitością, postanowiono pod markę „Kubuś Puchatek” podczepić taką pulpę:

 

To już nie jest Kubuś Puchatek. To przemielony przez chore od marketingowych badań mózgi bullshit. Puchatek został podmieniony. Bohatera mojego dzieciństwa zastąpił zombiak. A wiadomo co się robi z zombiakami. Eliminuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *