Kiedy matka przestaje być matką

Gdybym miał ukraść dziecko zrobiłbym to w styczniu. Proszę, nie dzwońcie na policję. Nie zamierzam naprawdę go kraść. Piszę hipotetycznie. Dzieci mam dość. Dwie córki. Żona. Pani administrator, pani dozorczyni. Szefowa działu, pani dyrektor przedszkola, pani dyrektor szkoły. Naprawdę mam wszystkiego pod dostatkiem.

Gdybym jednak ogarnięty hipotetycznym szałem zapragnął mieć dzieci, to odrzuciłbym pomysł adopcji (bo to strasznie długie i popieprzone) i naturalną metodę (tylko jeden na tysiące zbliżeń erotycznych kończy się przecież ciążą, na dodatek trzeba czekać aż 9 miesięcy znosząc dzielnie wybryki układu hormonalnego ciężarnej partnerki). Wybrałbym się po nie do centrum handlowego i wybrał sobie jedno, które przypadnie mi do gustu. Koniecznie w styczniu. Dlaczego?

Bo w styczniu urządzane są wyprzedaże styczniowe. Logiczne? Logiczne. Podobno gdy pan Bóg chce komuś wyrządzić krzywdę odbiera mu rozum. Jeśli chcesz zobaczyć jak to wygląda, wybierz się na wyprzedaż styczniową. I napawaj się widokiem kobiet, które zaniedbują swoje dzieci, grzebiąc jak ( nie przymierzając) kwoki w poszukiwaniu ładnego egzemplarza fatałaszków w dobrej cenie i odpowiednim rozmiarze. Uwaga, przerwa na komunikat:

SZEŚCIOLETNI STAŚ, CZEKA NA SWOICH RODZICÓW PRZY KASIE.

Nieszczęsny ojcze, czy nie mogłeś poprosić małżonkę, by pozwoliła zabrać ze sobą Stasia na strzelnicę, na którą chodzisz co czwartek? Byłby o niebo bezpieczniejszy.

Kobiety w poszukiwaniu tych ulotnych rzeczy, tracą zupełnie głowę. Zapominają o zasadach moralnych wyrywając sobie z rąk zdobycz. Za nic mają limity karty kredytowej. Gwiżdżą na umowy bilateralne (dla czytelników z nową maturą tłumaczę bilateralne to znaczy dwustronne, to taki żart, chodzi o to że umawiały się z mężem). Liczy się tylko zaspakajanie swoich rozbuchanych żądz. Chodzi o to, żeby tanio kupić coś, w czym, jak im się wydaje, będą ładnie wyglądać. Naturalnie nie robią tego dla siebie. Ani dla mężów. Kobieta przecież zawsze ubiera się dla innej kobiety. W przeciwieństwie do męża, który to (biedny głupek) zgodnie z narodowym rysem psychologicznym kupuje rzeczy (np. samochód), na które go nie stać, aby zrobić wrażenie na ludziach, których nie lubi (np. sąsiad). Przerwa na komunikat:

TRZYLETNIA MARTYNKA BARDZO PŁACZE I CHCE DO MAMY

Mamo! Odłóż tę firankę, która nie przystoi Twoim kilogramom i Twoim fałdom. Leć po swoją córkę.

Nie ma więc lepszego okresu na kradzież dziecka niż styczniowa wyprzedaż. Masz wtedy szansę urwać sobie malucha, który jest:

a) z domu dobrze uposażonego, bo na wyprzedażach (o paradoksie, przecież niby można tanio kupić dobre rzeczy) mało jest nędzarzy, a parkingi pękają w szwach od suwów, które nigdy błota nie powąchały. Możesz więc liczyć na dobrą budowę ciała i zaliczony komplet szczepień

b) ładnie ubrany i uczesany – co ułatwi wybór, od razu widać w jakich kolorach przyszła pociecha będzie się dobrze prezentować.

c) tak znudzony i wymęczony, że pójdzie z diabłem, byle to piekło zakupów się już skończyło




Uwaga, znowu komunikat:

AGATKA I TOMEK SĄ CALI I BEZPIECZNI. GOTOWI DO ODEBRANIA W BIURZE OCHRONY

A Ty wyrodna matko, jesteś gotowa przyznać, że przehandlowałaś swoje bliźniaki za parę dżinsów?

Zmierzając do końca tego wpisu. Jeśli jesteś matką odpowiedzialną, której to nie dotyczy, to zostaw gniewny wpis w komentarzach. Jeżeli zaś Twoje dziecko latało samopas po hali sklepowej, a Ty w tym czasie przerzucałaś fatałaszki, zastanów się, Twoja pociecha ile wyciąga na setkę i ile setek metrów jest do wyjścia ze sklepu, a potem do najbliższej ulicy. Jeśli jesteś potencjalnym złodziejem dzieci, to od dziś przyjmij, że styczeń powinien być okresem ochronnym. Nie strzela się do ciężarnych saren. Nie kradnie się dzieci podczas styczniowych wyprzedaży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *