To nie tak, że mi się nie chciało. To nie tak, że sobie olekceważyłem. Po prostu po Buczy musiałem zamilknąć. To była taka moja minuta ciszy. Nie wiem, czy nie powinna trwać dłużej. Pewnie tak, ale…
Kiedy sobie czytam o Ukraińcach, którzy chcą sobie tu u nas jakoś układać życie, gdy przeglądam ogłoszenia, w których oferują różne prace, byle tylko coś zarobić odzyskać sprawczość, to zastanawiam się, co bym zrobił ja? Rzucony do obcego kraju, bez szans na wykonywanie swojego zawodu, bo zbyt bardzo jest on związany z językiem polskim. Co ja umiem? Lepić pierogi? Nie bardzo. Piec torty? Skąd! Kłaść kafelki? Nie. Długo nad tym myślałem i przypomniałem sobie, że mam coś, czego nie mają inni.
Gdy rozpaczliwie szukam portfela w autobusie lub tramwaju, aby skasować bilet, czy odkliknąć kartę ludzie czują niepokój. Niepokój, który szybko zmienia się w popłoch. Jeden przez drugiego rzucają się do kasowania biletów, a także ostatnio, kupowania ich w swoich wielkich telefonach. No po prostu w takich momentach wyglądam jak kanar szykujący się do ataku. Myślę, że przedsiębiorstwa komunikacyjne całego świata byłby zainteresowane, bym jeździł ich środkami transportu przez cały dzień, jak najczęściej szukając portfela.
Królowa Matka umie robić wszystko. To znaczy umie nauczyć się wszystkiego. Umiałaby więc równie genialnie lepić pierogi co kłaść kafelki. Tylko po co, skoro lekarzy potrzebują wszędzie. Wystarczy nauczyć się języka. Obce języki to nie jest najmocniejsza strona KM, ale jestem przekonany, że gdyby potrzeba była naprawdę mocna, poszłoby jak z pierogami czy kafelkami.
Oczywiście pod warunkiem, że udałoby się nam przeżyć. Że nie stalibyśmy się jednym z tych zdjęć, na widok, których mówi się o kurwa. Wolałbym tego nie zobaczyć.
Obiecuję, że następnym razem będzie zabawniej.