Kryzys wieku

Zakochałem się.  Ciężko. Niebezpiecznie. Jak to u panów w moim wieku bywa. Wybranka serca ma bujną, czarną czuprynę, a z wydatnej brody sterczą jej długie, twarde włosy. Zęby matka natura dała jej wielkie i żółte, trochę już starte od poruszania żuchwą. Tyłek  posiada masywny, acz kształtny. Łydki grube. Waga? Setka przekroczona śmiało. Myślę, że jakieś pięć a nawet sześć razy. Jak to u koni fryzyjskich. Co na to Królowa Matka? Mówi, żebym się zabezpieczał. I kupiła mi kask dżokejski.

Niestety nasza miłość napotkała na przeszkody. Najchętniej wpadałbym do nowej dziewczyny choć raz w tygodniu, ale powiedziano mi, że na tego konia jestem za gruby i możemy się widywać dużo rzadziej. Postanowiłem się więc odchudzać. Tak, wiem, nie powinno się takich spraw obwieszczać. Ale czy to pierwsza zasada, którą łamię na tym moim zakątku świata? Wypierzmy więc brudy w stylu fit.

Miły Młody Człowiek kolejny raz (jako ludzka istota, a niekoniecznie on sam) udowodnił, że najlepszą kuracją odchudzającą jest tygodniowa jelitówka z ostrym przebiegiem.  Z dobrze zbudowanego chłopaka stał się w kilka dni szczypiorkiem chudym i wiotkim. Mimo usilnych zabiegów Królwej Matki, aby chorobę powstrzymać i zmusić ciało do zrezygnowania z wymiotów oraz biegunki. W najgorętszym okresie MMC otrzymywał wiele tabletek a nawet czopki. Pozwoliłem sobie na pewien żart z tej sytuacji. Podając mu wieczorną porcję węgla oraz probiotyków powiedziałem: „To są twoje tabletki. Weź je. Tylko się nie pomyl co do sposobu.” Oleńce się bardzo podobało. Królowej Matce jakby mniej.

Stało się! Wyznaczyliśmy termin przeprowadzki. Wziąłem na tę okoliczność nawet urlop. Termin ten pozostanie moją słodką tajemnicą, którą wyjawię Wam w stosownym czasie. Nigdy nie wiadomo, czy któryś z fachowców duszonych przeze mnie o jak najszybsze prace groźbą, prośbą i modlitwą, nie czyta tego bloga.

„Nie możesz dostać. Kocham cię i dlatego właśnie nie dostaniesz” – powiedziała, Królowa Matka do naszego psa, gdy domagał się swojego porannego „patyka”, czyli psiego przysmaku z boczku . Wyniki badań krwi stwierdziły, że jego nerki mają kłopoty z filtrowaniem zbyt białkowej diety. „Chcę, żebyś żył jak najdłużej i właśnie dlatego nie dostaniesz” przekonywała go KM. Muszę przyznać, że pies nie wyglądał na zbyt przekonanego.

A czy Wy (oczywiście, Ci, którzy jeszcze tego nie dokonali) dacie się przekonać do zakupu mojej Koszerna metody wychowawczej? Czas pokaże.

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *