„Nie kcem do klubiku” – zapamiętam te słowa do końca moich dni. Listopadowy poranek w obcym mieście. Jesteśmy z Królową Matką na kursie, wstaliśmy rano, by zdążyć na nieznane nam autobusy i tramwaje. Za oknem listopadowa Polska w dużej aglomeracji. Na klatce schodowej wózek, w wózku maluch, który przed drzwiami przedszkola „Wesołe sowy”, mówi „Nie kcem do klubiku”. Tata przekonuje go cierpliwie. W klubiku jest fajnie, są miłe panie, będą twoi koledzy i koleżanki. Zjecie fajne śniadanie, będziecie się bawić, a po obiedzie tata przyjdzie. „Nie kcem. Nie kcem do klubiku” – odpowiada dziecko. No to przyznajcie się, kto kce dzisiaj do klubiku a kto nie kce?
Mi się nie chce. Postanowiłem więc zrobić szybkie kolorowe już w poniedziałek. Takie, wiecie – mało zabrudzone. Zanim mnie życie przeczołga.
Miły Młody Człowiek ostatnio ma taki moment, że przychodzi do nas w nocy schować się przed strachami. Przedstawił mi swoją teorię bania się. Jest bardzo ciekawa. Jeden strach wygania drugi – twierdzi MMC. Najpierw bał się postaci z gry horror, którą podejrzał u starszej siostry. Animatroniki przegonił koleś w masce z Jamesa Bonda. Potem było jeszcze coś, czego nie pomnę. Aktualnie boi się, że Rosja napadnie na Ukrainę. Jak cały świat zachodni. Zadałem sobie pytanie, czego ja się ostatnio najbardziej boję. Otóż boję się, że to wszystko pierdyknie. Co dokładnie? Wszystko.
Czego boi się Królowa Matka? Sięgnę do bloga (wy też możecie zaglądać na ojciecwwwirgiliusz.pl częściej), żeby odpowiedzieć na to pytanie. Królowa Matka boi się o nasze zdrowie. Że ktoś zachoruje. Że spadnie z roweru. Że rozboli go głowa, a potem okaże się, że to nowotwór, bo jako lekarz widywała takie przypadki. Więc każe nam nosić kaski, łykać witaminy, nie wypuszczać się w góry zimą oraz w rzekę latem. Myślę, że gdyby KM przyłapała mnie na zdradzie, to zanim krzyknęłaby „Zabije cię, ty kłamliwy gnoju”, najpierw upewniłaby się, czy się zabezpieczyłem przed chorobą weneryczną. Bo KM matka chce, żebyśmy wszyscy żyli bezpiecznie. I długo. Mimo to mam przeczucie, że i tak wszyscy umrzemy. Kiedyś.