Czy ja wierzę w życie powyborcze? Odpowiem Wam tak:
Moja niechęć do ekipy rządzącej jest Wam chyba powszechnie znana. Skasowałem kilkanaście słów, które powszechnie można uznać za obelżywe, a którymi chciałem określić grupę trzymajacą władzę od parlamentu przez Pałac Prezydencki po prawdziwy ośrodek tej władzy. Ujmijmy to tak: nie lubię, nie cenię, nie poważam. Bez żalu pożegnam. W pożegnanie nie wierzę.
Z jednym z nich mam do czynienia na co dzień, bo mieszka na mojej klatce. Bardzo (nie tylko rangą, jest to też kawał chłopa) wysoki urzędnik władz lokalnych ściśle związany z partią rządzącą. Przez nią na tym stanowisku zainstalowany. Kandydował na posła, ale zabrakło mu paru dziesiątych (gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka) i się nie dosłał. Bardzo wtedy głośno krzyczał na klatce schodowej, albowiem podczas wyborczego wieczoru na naszej klatce wysiadł prąd, a on nie mógł się dowiedzieć, gdzie czubeczek wagi się przechyla.
Nie dostał się, ale partia o nim nie zapomniała. Dostał stanowisko do piastowania, kierowcę do odwożenia i Skodę Superb do pierdzenia w fotel w drodze do pracy. Często kiedy ja wyciągam swój rower miejski i sadowię na nim Miłego Młodego Człowieka, Wysoki Rangą Urzędnik schodzi po schodach w lśniących butach i ładuje się do skodziny pięknie wyglancowanej i wygrzanej. Witamy się grzecznie, choć z rezerwą należną. Bardzo lubi zagadywać naszego Diuka. Czasem mi przytrzyma drzwi.
Żona urzędnika jest przedobrą kobietą, która nie raz i nie dwa pomogła jako radca prawny sąsiadom. Tym ubogim, których nie stać na adwokata. Jego, przyznaję, miałem za nadętego buca. Aż do czasu gdy byłem świadkiem jak w gaciach (bokserkach) zbiegł na dół po schodach, by podać żonie portflel, którego zapomniała. Gdybym miał telefon i mniej przyzwoitości, mógłbym mu zrobić zdjęcie i wysłać do jakiś plotkarskich gówien. Napisaliby pewnie jakoś tak”Pijany wysoki urzędnik w gaciach molestuje swoich sąsiadów. Jak długo jeszcze będziemy znosić arogancję tej władzy?”
Skoro przy przyzwoitości jesteśmy. To może pamiętajmy, że Ci po drugiej stronie barykady to ludzie. Że chodzą do pracy, głaszczą psa, niektórzy starają się żyć przyzwoicie i nawet im się udaja. Że mają żony, gacie, zapomniane portflele. Że to w sumie bardzo podobne istotny do nas. Wiem, że to straszne truizmy, ale odnoszę wrażenie, że ostatnio o tym zapominamy. A przekonywać nikogo do głosowania na określone opcje nie będę, bo nie wierzę w powodzenie tej misji. Co się tyczy wyborów i tego na kogo ja zagłosuję, to odpowiem Wam słowami piosenki: