Zwyczajny człowiek

Mimo, że staram się unikać programów o charakterze oficjalnie informacyjnym zobaczyłem go. Programów o charakterze oficjalnie informacyjnym staram się unikać albowiem są one takie tylko z nazwy, podczas gdy w rzeczywistości są programami mieszającymi w mózgu i propagującymi agresję słowną i durnotę umysłową. Mimo to zobaczyłem go. X-a Jest posłem Partii na Sejm. Szok! Ja go znam – krzyczałem do telewizora, gdy on bredził na ekranie. Nigdy nie był wybitnie inteligentny. Raczej przeciętnie, w normie. Gdzieś tak jak ja. A teraz bredził jak potłuczony, jakby mu Pan Bóg rozum odebrał i prompter rozregulował. – Pewnie taka jego rola – wywnioskowała Królowa Matka. Ma instrukcje i się ściśle ich trzyma. Myślę, że miała rację.

X-a poznałem w liceum. Znajomy znajomych. Kiedyś ktoś chciał mi obić mordę. Kolega zorganizował pomoc. Wśród nich był X. Wyszliśmy z knajpy razem w dziesięć osób, a że chętny na obicie mi ryja zebrał tylko trzy osoby, do operacji na mojej twarzy nie doszło.

Potem widzieliśmy się parę razy, ale wielkimi przyjaciółmi nie zostaliśmy. Jakoś los zbliżył mnie do innych ludzi. Ja poszedłem swoją drogą, on swoją. Prosto na mównicę Sejmu RP. Tej nocy gdy go zobaczyłem w telewizji, nie mogłem spać. Myślałem. Myślałem o ludziach, których znałem i którzy zrobili karierę. Parę osób się znalazło. Dyrektor fabryki. Właściciel salonu. Poseł na sejm. Szycha w Brukseli. Jednak wśród bliskich przyjaciół zero. Nic. Nie żeby otaczały mnie miernoty. Przeciwnie. Moi przyjaciele i bliscy znajomi są ludźmi bardzo, ale to bardzo inteligentnymi. Lekarze, programiści, nauczyciele, graficy, muzycy, ludzie od reklamy. Wszyscy cenieni w swoich miejscach pracy. Szefowie nie mogą bez nich żyć i do domu puszczają często przed dwunastą w nocy. Nikt jednak kariery wielkiej nie zrobił. Stanowiska kierowniczego wysokiego swoim tyłkiem nie obsadził. Piersi po ordery do prezydenta nie wypinał. Ba. Nie ma nikogo z rządu ani centralnego, ani na szczeblu lokalnym. Głupiego wojewody nie ma. Że o świadku koronnym nie wspomnę.

Nie zasnąłem dopóki nie wymyśliłem, dlaczego tak jest. Długo się głowiłem, ale wykombinowałem. Inteligentni są, pracowici są, uczciwi są, a kariery nie robią. No właśnie, w pytaniu brzmiała odpowiedź. Inteligencja i pracowitość to nie wszystko. Trzeba jeszcze mieć inne zalety, żeby się do wysokich stanowisk przed czterdziestką dobrać. A moi znajomi są ludźmi przyzwoitymi. I dlatego pupa. Wyżej wała nie podskoczysz, jak powiadał mój ojciec.

To wspaniale – ucieszyłem się. Podświadomie otaczam się ludźmi uczciwymi. Przyzwoitymi. Inteligentnymi na dodatek. Była czwarta rano, padałem na pysk ze zmęczenia. I dlatego pojawiła się w mojej głowie bałwochwalcza myśl. Skoro tak, to może ja też jestem przyzwoity? Eeee. Bez jaj. Po prostu mam szczęście – zreflektowałem się w porę. I z ulgą zasnąłem.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *