Ostatnio znajomym zdechł pies. Bardzo to przeżyli. Ola też. Zaczęło się dopytywanie. Co się z nim stało? Co to znaczy „nie żyć”? Gdzie on teraz jest? Królowa Matka powiedziała, że w niebie. To dopiero uruchomiło lawinę pytań. Co tam robi? Kto z nim chodzi na spacery? Czy spotkał tam dziadka Antoniego? KM spojrzała na mnie błagalnie. Przełknąłem rosnącą w gardle kulę i podjąłem rękawice
– To kto chodzi z Murzynem (tak się nazywał pies, nic nie poradzę)?
– Dziadek Wojtek.
– Twój tata?
– Tak. Przecież wiesz, że się lubili bardzo.
– I co robią?
– No chodzą na spacery. Bawią się. Jedzą pączki, bo obaj bardzo lubią pączki.
– I cały dzień się bawią?
– Cały. W niebie robi się same przyjemne rzeczy.
– Jakie?
– Takie, jakie lubimy i takie na jakie nie mieliśmy czasu. Dziadek czyta książki i pływa łódką, o której marzył, ale której nigdy nie zdołał sobie kupić.
– Dlaczego?
– Bo nie miał pieniędzy.
– Aha. Tato?
– Tak.
– A jak byłam w kościele to tam były aniołki, ale dziadka nie widziałam, ani Murzyna.
– Bo to takie rzeźby, a dziadek jest w prawdziwym niebie.
– I nie nudzi się tam bez nas?
– Nie. Bo tam jest dużo innych ludzi. Tych których lubił, są jego rodzice i dziadkowie.
– A ci, których nie lubił?
– Tych nie ma. Są w innym niebie. To jest niebo dziadka i jest tam tak jak on lubi.
– To dobrze nie?
– Tak.
Spodobała mi się ta wizja nieba. Od dziś będę w nią wierzyć. Wierzyć że tam pójdę pomimo drobnych wykroczeń i licznych nieczystych myśli, z pięknymi kobietami w rolach głównych, drugoplanowych i epizodycznych. Wierzę ze spotkam się tam z moim ojcem. Bo był moim dobrym kumplem i za nim tęsknie zwyczajnie. Zwyczajnie i bardzo. Pogadamy o książkach, o filmach. Opowiem mu o moich debilach w pracy, a on opowie mi o kretynach lekarzach. Pokłócimy się o politykę tak bardzo, że któryś z nas wyjdzie z pokoju waląc z hukiem drzwiami. Ale wieczorem będziemy pić piwo razem, a może nawet wysępię od niego fajkę.