Jest parę wynalazków, które zupełnie odmieniły życie zwykłego człowieka. Pralka, lodówka, pilot do telewizora, brelok do kluczy, który jednocześnie jest otwieraczem do piwa. Bez tych rzeczy nie wyobrażam sobie życia. Bo u nas w domu, wbrew temu co twierdzą feminazistki nie pierze kobieta. Pierze pralka. Wkłada do niej brudne ciuchy Królowa Matka. Za to ja rozwieszam i prasuję. I wyzywam z tego miejsca każdą feminazistkę w Polsce, żeby się ze mną spróbowała, kto z nas szybciej wyprasuje damską koszulę, albo sukienkę z zakładkami.
Są więc wynalazki wymyślone i takie, które na wymyślenie czekają. Na pierwszym miejscu mojej osobistej listy jest robot-menda. Myślę, że wyprodukowanie go nie powinno być drogie. Nie potrzebuje procesora z Galaxy czy innego iPhona. Nie potrzebuje grafiki godnej Playstation. Musi się umieć trochę poruszać i mieć ze dwa głośniki. Jakość dźwięku może być absolutnie beznadziejna. Wystarczy mono. Byle się dało nagrać parę osobistych komunikatów. I żeby dał się włączać zdalnie, na przykład z pomocą telefonu komórkowego. Wyobrażam to sobie tak:
Wracam z pracy. Muszę jeszcze zrobić małe zakupy, przedrzeć się przez miasto autem, które dostaje zadyszki bo dobija do 18-tki, wciągnąć swoją nadwagę i zakupy do naszego mieszkania, które jest o jedno piętro za wysoko. Wszystko to zajmie mi minimum godzinę. W tym czasie robot-menda mógłby zacząć pracę, bo dzieci są już w domu. Starsze opiekuje się młodszym. Oboje wykonują rzekomo swoje obowiązki. Drobne. Wysyłam więc sms-a. Menda rozpoczyna swoją misję. Wjeżdża do korytarza i potyka się o buty. Co to ma znaczyć? Ile razy będę prosić, żeby wkładać buty do szafki? Ile kilokalorii może cię kosztować taki ruch? Poza tym przecież podobno się odchudzasz? Dalej robot zagląda do łazienki i informuje. Umywalka nie musi od razu nam mówić, co jadłyście i jak brudne były wasze ręce. Po użyciu proszę ją chociaż spłukać z największych i najbardziej obrzydliwych zabrudzeń. Natomiast podłoga nie służy do przechowywania brudnych ciuchów. Do tego mamy kosz wiklinowy. Robot-menda zniesmaczony opuszcza łazienkę. Jego kółka nie skrzypią. One WZDYCHAJĄ. Teraz pora na „salon” (bo jacy mieszkańcy taki salon). Te płyty mają swoje miejsce. jeśli nie będziecie ich wkładać do odpowiednich pudełek, to nikt niczego nie będzie mógł w nich znaleźć. Proszę natychmiast zetrzeć z podłogi ten rozlany sok i herbatę. Mój Boże, co za szczęście, że jednak nie mamy tych olejowanych podłóg. Z bandą Hunów w domu to nie ma żadnego sensu. Ola nie wspinaj się po firance. Co prawda Twój ojciec kupił dwadzieścia kilo żabek metalowcy wzmacnianych, ale już się kończą. Robot rusza teraz na samobójczą misję do pokoju Małgorzaty. Bez strachu i ani chwili wahania, bo tak właśnie go zaprogramowano, podjeżdża do szafy. Otwiera ją i znika po stosem rzeczy. Wygrzebuje się spod nich bohatersko. Woł. Brawo. Świetnie. Tego właśnie się spodziewałem. Brudna ciuchy z czystymi. Do tego podręczniki i kolekcja niezjedzonych drugich śniadań. Drugie śniadania już właściwie wychodzą. Niedługo rozwiną się w inteligentną formę życia i nocą porwą cię do kanału ściekowego. Kurde co za syf!!! To dlatego sprzątanie pokoju zajęło ci w ostatnią sobotę pół godziny. Gratuluję! Po walce z przeważającą siłą ubrań robot-menda wycofuje się do kuchni. Tam swoim głośnym mendowatym głosem przypomina o obowiązku obrania ziemniaków. Obierki nie mogą być grubsze od ziemniaków po obraniu. Przynajmniej tyle postaraj się zrobić.
Na koniec menda jak to menda donosi mi uprzejmie, co zostało poprawione i co w ogóle w domu słychać. Także jestem już psychicznie i mentalnie przygotowany na wszystkie niespodzianki. Mam czas na wymyślenie kar, kupienie fajek (na co dzień nie palę), czy flaszeczki czegoś mocno pokrzepiającego…
Mieć takiego robota na usługach. Swoją własną prywatną mendę. Co Wy na to? Nie musieć zrzędzić, narzekać, pouczać. Tysięczny raz uczyć obsługi pralki, albo spłuczki klozetowej. Mieć kogoś kto za nas szepnie serię złośliwych słówek, nam pozostawiając rolę dobrych ojców i serdecznych matek. Cudownie, prawda?
Myślałem, żeby uruchomić taki program na budowę tego robota-mendy. Zbierać datki od chętnych rodziców, a byłoby ich pewnie wielu i myślę, że po pewnym czasie by się udało. Pomysł jest dobry, rynek potencjalny ogromny. Powstrzymuje mnie tylko jedna rzecz. Co będzie jeśli robot-menda zostanie użyty przeciwko mnie? Gdy Królowa Matka naszczuje go na mnie przed wyjazdem z dzieciakami do mamy. Gdy zaprogramuje złośliwie przed służbowym wyjazdem. Człowiek nie będzie mógł się spokojnie piwa z kolegami napić.