Dzisiaj będzie mniej śmiesznie. Bo takie święta. Nie lubię dyń i przebierania się za upiory, aby wyciągnąć coś na próchnicę od sąsiadów. Nigdy nie lubiłem. A teraz gdy już od pewnego czasu żyję bez swojego ojca i sam muszę być ojcem i dzieciom i sobie, 1 listopada i jego okolice poświęcam na wspominanie. Chyba szybciej od celtyckich polubiłbym Mickiewiczowskie dziady – znowu porozmawiać z kimś, kto kiedyś był z nami…
Napiłbym się wódki z ojcem, który lata całe podsuwał mi książki, któremu potem książki podsuwałem ja. I to był chyba jedyny ojciec na świecie, który naprawdę nie bał się, że w czymś go dziecko przeskoczyło, ba – uważał to za swój wielki sukces.
Wypiłbym małe piwko z wujkiem, który mimo siedemdziesięciu paru lat i zanikającego widzenia potrafił na zabrać na taki spacer, że pod koniec pies słaniał się na nogach, wózek zaczynał skrzypieć i rzęzić, a my następnego dnia leczyliśmy zakwasy.
Zjadłbym zeschłą drożdżówkę ze starą ciocią, która była dla mnie stara od kiedy pamiętam, a z każdym rokiem robiła się co raz starsza i co raz bardziej narzekała, że jej koniec jest bliski i że wkrótce umrze. A gdy po trzydziestu latach takiego narzekania odeszła, to byliśmy niezmiernie zdumieni wszyscy tym faktem.
Sięgnąłbym po jabłko z dziadkiem, którego jako dziecko się bałem. Siedział na fotelu czytał książki, jadł jabłka i mimo, że mój ojciec zachęcał mnie, by z nim częściej rozmawiać, bałem się go. Nie wiem dlaczego, nigdy nawet głosu na nas nie podniósł. Natomiast wiem, że za to by móc porozmawiać z kimś to urodził się w 1900 r. i przeżył to co on, dzisiaj nerkę bym oddał. Ale nic to nie da, bo on cierpliwie na mnie czekał, aż końcu czekać przestał.
Wziąłbym czekoladę od babci, bo to jedno z niewielu wspomnień w jakich występuje – babcia karmiąca mnie czekoladą. Rano po przebudzeniu. Ku rozpaczy i wściekłości ojca. Ci którzy ją znali, mówią, że była najłagodniejszą kobietą na ziemi, ale ja tego nie pamiętam. Chciałbym więc z nią porozmawiać.
Co roku pewnie będzie ich więcej. A potem do nich dołączę. Ciekawe kiedy. I ciekawe, czy tam się da pogadać. Czy też nie ma nic?
Pięknie napisane. Co roku walczę o to, żeby mniej było gadania o zniczach i kwiatach a więcej o tych, których już nie ma. Niestety z marnym skutkiem… Dziady- chętnie