O basenie raz jeszcze

Najwięcej wniosków życiowych mam na basenie. Jeśli kogoś to nudzi, to drzwi są tam, gdzie zawsze. Bo jestem zmęczony, nie wpisywałem się dawno temu, a mój udręczony mózg jedyne składne myśli miał na basenie dwa dni temu. Dzisiaj zebrałem się w sobie, by je spisać.

Motorem była złość. Ola chodzi na kurs, a ja w tym czasie sobie pływam. Pływałbym, gdyby nie to, że ten mały głupek … Spokojnie. 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10. No więc Ola większość czasu poprawia sobie okulary. Ściąga je i zakłada z tyłu, albo próbuje wywinąć na drugą stronę. Lub też idzie do pilnującej ich pani, żeby spytać czemu przez okulary widać inaczej. Wszystko to w tym samym czasie, gdy inne normalne dzieci pływają.

To nie jest pierwszy raz. To samo było przed tygodniem. Więc tym razem sprawdziłem wszystko kilka razy. Okulary wytarłem do czysta, założyłem starannie, pytając czy nic nie ciśnie, czy wszystko gra. Tak, tato. To po kiego tam grzebiesz? Stoję w wodzie po gacie (zastygłem schodząc po drabince) i patrzę jak gmera. Wrrrr. Nie mogę pływać, nie mogę się skupić na niczym innym. Nawet najpiękniejsze cycki świata nie odwróciłyby teraz mojej uwagi. Zaraz pójdę i palnę ją w ten różowy czepek, myślę sobie. Staram się uspokoić, ale nie mogę. No nie mogę.

Po chwili jednak względnie przechodzi. Przepływam kilka długości. Opanowuję wściekłość. Pod koniec zajęć jestem już prawie normalnym człowiekiem. Obiecuję sobie, że nie powiem jej słowa na ten temat. Przecież to jakaś głupia obsesja, mania, którą tylko pogłębię rozmawiając o tym. Jesteś najlepsza w skakaniu – krzyczę do Oli na powitanie. – Super pływasz, tylko dlaczego do cholery znowu gmerałaś przy okularach większość czasu?

No więc prawie mi się udało nie wracać do tematu. Idziemy pod prysznic. Przyznaję – jestem średnio zadowolony. W końcu nie bardzo udało mi się dotrzymać słowa. Danego samemu sobie. Ola przeciwnie, jest szczęśliwa jak świnia i pyta, czy jutro też przyjdziemy na basen. Na szczęście nie, myślę sobie, rozbierając ją i namydlając do prysznicem. Ciężko się patrzy, jak tylko ty zachowujesz się jak cudak, podczas gdy inne dzieci ładnie ćwiczą. Nie wiem, jaki ma sense cię tu przyprowadzać, równie dobrze mogę cię do wanny wsadzić, żebyś sobie tam zakładała i zdejmowała okularki, moje myśli (i na szczęście tylko myśli) są co raz bardziej jadowite. I wtedy zaczyna się. Słyszę głosy. Nie, nie w głowie. Obok. Głosy innych ojców:

– Musisz tak się wiercić w wodzie? Wszystkie dzieci normalnie pływają tylko ty się kręcisz, jakbyś miał ABW w dupie – mówi jeden ojciec.

– Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego całe zajęcia trzymasz się rury zamiast pływać? Bo po co płacę za twoje lekcje, żebyś rury trzymał, mały tchórzu? Trzym się mamy spódnicy.

– Czy ty masz robaki na głowie? Zdejmujesz czepek kilka razy na minutę. Jak jeszcze raz cię złapię na gmeraniu z tym cholernym czepkiem, to ogolę cię na łyso! Słyszysz?

Dziwne. Niczego takiego nie zauważyłem. Byłem zajęty obserwowaniem dziwactw mojej Oli. Czy ona mi to kiedykolwiek wybaczy?




// ]]>

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *