Mowa mówi, co pomyśli głowa

Według językoznawców każdy zna dokładnie tyle słów, ile potrzebuje. I do czego potrzebuje. Inny zasób (i zakres) słownikowy będzie miał kibic, inny mechanik samochodowy, a jeszcze inny kandydat na prezydenta, który z kolei nie będzie tożsamy z zasobem teścia kandydata, wybitnego poety. I to jest normalne i bardzo dobre. Eskimos musi znać kilkanaście słów opisujących śnieg, kibol tyleż epitetów, którymi częstuje drużynę przeciwną i tak dalej. Czym innym nafaszerowane są usta polityka a czym innym wypełnione wiersza poety nawet jeśli obaj o tej samej ojczyźnie mówią. A ile sztuk liczy sobie słownik Miłego Młodego Człowieka? Także dokładnie tyle, ile potrzebuje. Umiem je wymienić z pamięci. Chyba wszystkie. Kolejność przypadkowa:

 Ja, mam, mnie, dzidzia czyli tak naprawdę MOJE – Którekolwiek z tych słów ustach MMC brzmi jak wyrok. To znaczy, że nie spocznie on, dopóki nie dostanie wziętej na celownik rzeczy w swoje ręce. Będzie walczył do upadłego. I raczej wygra. Tak przynajmniej uczy nas doświadczenie.

Dys – czyli to. Są to wszystkie rzeczy, których nazw MMC nie zna, ale które w połączeniu z pokazywaniem paluchem wskazującym się zbiorczo nazywa. Nie wiem dlaczego tak z angielska tu akurat zajeżdża, niemniej metoda się sprawdza. Tym bardziej, że jeśli mu dys nie zostanie podane, załącza się sygnał alarmowy ciągły. Dys leży podejrzanie blisko ja, mam, mnie, dzidzia. Tak wiem. Ale to nie ja to wymyśliłem.

Z rzeczowników (i zaimków?)  to by było chyba wszystko. Możemy śmiało przejść do czasowników

Mniam – jeść. Zjeść Miły Młody Człowiek lubi. Według mądrych książek jeszcze nie musi, a może wręcz nie powinien umieć posługiwać się sprawnie łyżką i widelcem, ale on tych książek nie czytał i się posługuje. Sprawnie. Bardzo sprawnie. Jeśli czegoś widelcem dziabnąć tak po prostu nie daje rady, to bierze rzecz w rękę i z cierpliwością wędkarza niczym robaka na haczyk na widelec nadziewa. Bon ton na całego. Patrzy przy tym Królowej Matce w oczy i mówi Mniam. Królowa Matka łzy wzruszenia ociera. Sielanka na całego, aż do wylania keczupu na biały pokrowiec na krześle. Z obrusami dawno już daliśmy sobie spokój.

Brum – auto lub rower, czasem nawet samolot.  Jest to wyraz hybrydowy (rzeczownikoczasownik) i może oznaczać pojazd lub poruszanie się tym pojazdem. Jeśli jest to samolot, to obowiązkowo bijemy mu brawo.

Duaaa czyli dupa. Jest to rzeczownik wytresowany i jako taki nie powinien się liczyć. Żądnych wyjaśnień odsyłam do notki poprzedniej.

Czasowniki

Mijemi (nie mylić z kąpiemi)

Myje się zęby, albo ręce. Średnia mycia 30 minut. Reakcja na próbę obniżenia średniej mycia, wrzask, padaczka, wicie się po podłodze. Po tym wszystkim trzeba delikwenta przebierać, a łazienkę oczyszczać z pomocą pompy strażackiej.

Kąpięmi (nie mylić z mijemi).

Kąpiemy robimy w wannie. Średnia mycia – aż do pojawienia się zasinień wokół paznokci i plam opadowych na całym ciele. Wtedy ojciec mówi dość i wyciąga, a syn robi mostek, padaczkę i kopie we wszystko co się da. Po kąpieli oraz wyciąganiu potrzebne są trzy drużyny strażackie z doświadczeniem powodziowym. Sąsiedzi dzień w dzień od 18:30 dyżurują w kapokach. Wspólnota przegłosowała wniosek o postawieniu na podwórzu pomnika św. Nepomucena.

Czitami

Miły Młody Człowiek lubi czytać. Ja do niedawna też bardzo lubiłem mu czytać. Wystarczyło rzucić hasło czitami, a leciał on na złamanie karku na kanapę i wspinał się na nią z szybkością obywateli wypełniających Lidlach, gdy w promocji były crossy. Ostatnio czitami o zaskakujących przygodach piłki w Teletubisiach, która najpierw była piłką, potem kwadratem, dalej prostokątem, następnie literką „e”, żeby znów stać się piłką. Czitami ją średnio kilkadziesiąt razy dziennie. Zanim więc zdąży uwolnić mnie od tego koszmaru obowiązek zwrotu fatalnego dzieła do biblioteki, Miły Młody Człowiek zdąży przeczytać ulubioną książkę tyle razy, ile dwa tysiące gimnazjów przeczyta lektur obowiązkowych w ciągu dekady. Dodajmy złośliwie – straconej dekady.

przymiotniki

Miłymiły (wymawiane szybko jako jeden wyraz) – słowa miłymiły nauczyła MMC Królowa Matka. Używa się go na przykład wobec rodziców lub/częściej wobec maskotki typu miś Puchatek, którego KM z kolei zwie Breżniewem. Nie ze względu na wadę serca (nic o tym nie wiem), ani uzależnienie od alkoholu (tym bardziej nic o tym nie wiem), ale przez krzaczaste, zrośnięte ze sobą brwi.

Bam – to kolejna hybryda (czasownikorzeczownik) oznaczająca uderzyć się w coś, spowodować mniejszą lub większą a raczej większą lub tragiczną katastrofę. Bam oznacza też skutki tej katastrofy.

To by było mniej więcej na tyle. Okazuje się, że to w zupełności wystarczy, by swobodnie i bez kompleksów funkcjonować w społeczeństwie. Myślę, że warto by zrobić rozmówki oparte na zwartym a jednocześnie przemyślanym i sprawdzonym zasobie leksykalnym Miłego Młodego Człowieka.

Tym razem piosenka wcale nie przypadkowa. Bo skoro jesteśmy przy słowniku, chciałbym umieć tak nim władać jak Paweł Sołtys. Piosenką dancingową łechce ów pan wszystkie strefy sentymentalnogenne Królowej Matki. Aż do ekstazy.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *