Szanowny Panie Jezusie Chrystusie,
na wstępie tego listu muszę się przyznać, że zasadniczo w Ciebie nie wierzę. Aby być precyzyjnym: nie wiem czy jesteś czy nie i uważam, że tego nie da się udowodnić (dopisuję za komentarzem Pani Joanny S.), czyli jestem agnostykiem, w języku Twoich urzędników jako wcześniej ochrzczony, nawet bierzmowany figuruję jako tak zwany odstępca od wiary. Gdybym żył jakieś 300 lat wcześniej, albo dwadzieścia lat rechrystianizacji Europy później, pewnie zapachniałoby stosem. Na razie mogę cieszyć się zdrowiem i życiem raczej na co dzień nie ukrywając wątpiącego stosunku do Ciebie.
Niemniej szanuję Cię jako postać legendarną/literacką/historyczną (niepotrzebne skreślić), jako antyreżimowego wywrotowca, miłośnika ludzi wszelkich bez względu na status społeczny, pochodzenie, orientację i przeszłość seksualną. Jest to wciąż odważne i niezwyczajne podejście. Przynajmniej w moim kraju. Stworzyłeś piękną ideę rewolucjonisty, który przyszedł do ludzi powiedzieć im, że wszyscy są równi: kobiety, mężczyźni, poborcy podatkowi i prostytutki a nawet Syryjczycy pardon Samarytanie, bo to z tego co się orientuje, to oni pełnili rolę współczesnych uchodźców wśród ówczesnej żydowskiej opinii publicznej. Według Ciebie wszyscy oni mają szanse na nowe życie i wcale nie muszą przestawać płacić abonamentu za RTV, pardon oddawać cesarzowi co cesarskie. To jest naprawdę piękne. Piszę to bez cienia ironii!
Zgodnie z tradycją urodziłeś się właśnie w tych okolicach zależnie od kalendarza. Gdzieś pod koniec grudnia, na początku stycznia. Kilka lat przed naszą erą lub kilka po, a liczymy ją od Twoich urodzin, więc mamy tu niezły bałagan w tym archeo. Kiedy by to nie było, mam niestety parę dobrych, a parę przykrych rzeczy do zakomunikowania. Tych przykrych jest chyba więcej:
Po pierwsze: Twoja rewolucja się zmieniła w instytucję, która działa jak doskonale zorganizowana korporacja. Obiektywnie patrząc uczyniła ona dla cywilizacji wiele dobrego: najlepsze sery, piwa, alkohole, piśmienictwo, cuda architektury, muzyki, edukacja, teatr… Można by tak długo. Stałeś się najpotężniejszą marką na świecie i to trwa do dziś. Apple, Mercedes, a nawet Facebook nie są godne, by zawiązać ci rzemyk u sandała, jeśli chodzi o wyniki finansowe i wizerunkowe. Nie wiem tylko, czy o to Ci chodziło. Przypominając sobie epizod, jak wjechałeś do świątyni na tak zwanej pełnej furii i rozganiałeś rzemieniem handlarzy, to jakoś mi się nie wydaje. Czy wiesz, że w Dubrowniku ma się nawet znajdować Twoja pielucha jako relikwia? No comments, prawda?
Pod drugie: przerażające jest to, że grube miliony ludzi zabito w ramach operacji militarnych, które odbywały się pod Twoim wezwaniem i w Twoim imieniu. Wiem, wiem. Nikt nie pytał Cię o zgodę, a to co zostawiłeś w pismach na Twój temat, te fragmenty o miłowaniu nieprzyjaciół czy drugim policzku powinny być jednoznaczne. No ale nie są. Ludziom najwyraźniej to nie przeszkadza w radosnym wyrzynaniu się nawzajem. Co więcej, potrafią bardzo ciekawie wyprowadzać dowody słuszności mordowania innych w Twoim imieniu. Byłoby to niesamowite i w sumie bardzo śmieszne, gdyby nie myśl o milionach ofiar. Takie są fakty. I jak to mawia Królowa Matka – będziesz musiał z tym żyć. Na pocieszenie mogę Ci powiedzieć, że wiele, wiele milionów ludzi zabiły ideologie, które były Twojej idei przeciwne, więc to nie jest tak, że jesteś jedynym znakiem na sztandarach masowych morderców. Przeciwnie, są sztandary na których jesteś przekreślony. Nie jestem pewien, tylko czy to w ogóle jest jakieś pocieszenie. Obawiam się, że raczej kiepskie.
Po trzecie: pomijając skrajności, odnoszę wrażenie, że większość ludzi, którzy oficjalnie w ciebie wierzy i zjada przyjmuje Cię podczas mszy świętych, najzwyczajniej ma Cię w nosie. Na msze chodzą, komunię czyli Twoje ciało przyjmują, ale nie słuchają, nie zauważają. Znowu, może marne to będzie pocieszenie, ale ci sami ludzie, którzy tak Ciebie mechanicznie traktują równie (nie)dobrze podchodzą do swoich bliskich. Może po prostu są chorzy, albo mają w dupie. Myślę, że mają w dupie. I Ciebie i ich i wszystko. A jeśli już w życiu codziennym życiu Cię przywołują to, gdy coś im się stanie (Jezus Maria, ale się wystraszyłem), albo zirytuje (o Jezu, nie wkurwiaj mnie).
Po czwarte: Twój stosunek do dzieci był zawsze szczególny. Na owe czasy to były pogląday naprawdę rewolucyjne. Niestety, organizacja z Twoim imieniem na ustach, piersiach, książkach itp. ma na sumieniu bardzo brzydkie czyny. Nie wszyscy, myślę, że mała mniejszość. Nikt jednak nie umie ocenić, ile ta mniejszość sobie liczy. Ale to hańba Panie Jezu. Straszna hańba. Nie chcę więcej o tym pisać, bo musiałbym się bardzo zdenerwować.
Po piąte: mam nieodparte wrażenie, że nieustannie ktoś chce nas zabić. Pisałem o tym tutaj i nie chcę się powtarzać. Dodam tylko wiec, że niestety pojawiły się nowe próby. Ktoś nacierał SUVem na Królową Matkę, gdy jechała naszym samochodem po ciasnej drodze i ta musiała się salwować ucieczką na pobocze, gdzie przebiła koło i najadła się strachu. Miesiąc później ktoś potrącił Oleńkę na pasach. Skończyło się na strachu i kilku dniach grania w makao w szpitalu, ale wiesz jak jest… Niesmak pozostał. I właśnie dlatego chciałbym Cię ostrzec. Ciebie też będą chcieli zabić. Będzie to w pierwszy weekend po pierwszej wiosennej pełni księżyca, między 22 marca a 25 kwietnia czyli 19 kwietnia. Wiem, że to brzmi skomplikowanie, ale właśnie tak ustalono na soborze w Nicei w 325 roku. Wcześniej zabijali Cię w okolicach żydowskiego święta Paschy czyli 14. dnia miesiąca wiosennego nissan, no ale potem tak zwani chrześcijanie nie chcieli się zabijaniem Ciebie dzielić terminowo z Żydami. W każdym razie – uważaj na siebie!