„16 lat temu byliśmy na pierwsze randce” – przypomniała mi Królowa Matka. Przebieg jej wydarzeń zmilczę, ale zdradzę Wam, jakie były jej konsekwencję. Dzisiaj odbieram z półkolonii narciarskich nasze dzieci, a także wannę od kuriera. Mniej więcej rok temu zaczął się remont naszego domu. Czyli 1/16 związku z Królową Matką spędziłem między płytkami ceramicznymi a puszkami farby. Romantycznie!
Tata zadziwiająco dobrze jeździ na łyżwach – stwierdziła moja córka po powrocie z lodowiska. Ciekawe jak mi przyjdzie z cotygodniowym praniem brudów. Pewnie kiepsko. Choć z drugiej strony jestem już chyba w 1/4.
Zapisałem dzieci na półkolonie narciarskie. Okazało się, że narciarskie one są raczej w 1/8. Podobne też są oceny naszych milusińskich. Woleliby w tym czasie byczyć się w domu (nie podzielam tych chęci). W każdym razie jeżdżą. Przy odbiorze pytam ich zawsze, jak było. Wczoraj spytałem Oleńkę, czy nie shańbiła tam czasem naszego nazwiska na stoku, ponieważ w naszej rodzinie są długie tradycje narciarskie. – A żebyś wiedział – warknęła w złości. Długo musiałem ją błagać o szczegóły. Zdradziła mi je tylko pod uroczystą przysięgą, że nikomu nie powiem. Właśnie ją łamię opowiadając wam, że „hańba” w wykonaniu Oleńki polegała na zjechaniu szczęściowo na nartach częściowo na dupie z całego stoku. Bywają gorsze hańby, prawda mili państwo? Jednocześnie przypominam, że personalia, a także osoby są często u mnie zmyślone.
Oleńka cieszy się, że zostaje w domu na zdalnych. Miły Młody Człowiek nie cieszy się, że będzie musiał chodzić do szkoły. My się cieszymy, że tym razem (dzięki feriom) dowiedzieliśmy o tym, co będzie kilka dni wcześniej.
Wprowadziłem ustawę o niewolnictwie, wyobraźcie sobie. Jest to objaw mojej desperacji. Ciągle opracowuję nowe przepisy, które mają spowodować, że potomostwo będzie pomagać nam w pracach domowych. Sprządzaliśmy listy, z których każdy wybierał sobie zadania, robiliśmy programy lojalnościowe i różne inne… Teraz odwołałem się do tradycji swojskiej pańszczyzny. Każdego dnia, każde z dzieci ma wykonywać moje rozkazy porządkowe przez 20 minut. Młody Człowiek, jako istota krnąbrna i inteligentna piekielnie jednocześnie, stosuje strajk włoski. Oboje wyrzekają, że to niewolnictwo. Tego, że my z Królową Matką od rana do wieczora, ręce po łokcie, po kolana w pocie i krwi, flaki wypruwając (znacie jeszcze jakieś stosowne do tej sytuacji frazeologizmy?) nie widzą. Oczy niewolnika są głęboko utkwione w swoim losie i tylko swoim.
Wszyscy mówią Pegasus, Pegasus. No fajnie. Można podsłuchiwać, podglądywać. Jednak to spore koszty i dużo zachodu. Tymczasem w mojej „Koszernej Metodzie Wychowawczej” opisałem tani i skuteczny sposób inwigilacji dzieci. Na dodatek zupełnie legalny. I choćby przyszły tysiąc Giertychów i każdym dowodziło tysiąc Kukizów, to się nie doczepią. Bo to takie legalne. Szczegóły w książce. Polecam Wam niezmiennie Koszerną metodę wychowawczą!