Było mi bardzo miło. Żegnajcie. I do zobaczenia w lepszym świecie. Tak chciałbym napisać, ale wiadomo… Jestem gadułą więc na tym poprzestać nie umiem. No więc kilka faktów:
– zacząłem pisać ponad 4 lata temu i na początku miałem niewielu czytelników (pozdrawiam Cię Arku),
– powstało ponad 180 wpisów,
– najpopularniejszy były chyba były te, o nierównoległych babach oraz seksie i schabowym,
– ileś tam razy wrzucali mnie na główną gazeta.pl,
– do współpracy zaprosił mnie Znak w Atlasie ojców oraz Macierzyństwo bez lukru.
Tyle osiągnąłem. Ale nie przeskoczyłem Pokolenia Ikea, nie dorosłem do Kominka. W ogóle Kominek przestał być Kominkiem, a nikt mi o tym nie powiedział. W każdym razie nie trafiłem na żadną z wpływowych list. Nikt nie wysłał mi samochodu, laptopa, a nawet czekoladek. Nie zostałem felietonistą żadnej poczytnej gazety. Niepoczytnej też. Raz mi ktoś powiedział, że chyba ze mną zrobi kampanię reklamową. Poprosiłem o szczegóły, żeby potem zdecydowanie odmówić, ale już się nie odezwali.
Po drodze zużyłem się, zmęczyłem i zmarniałem. I dlatego postanowiłem popełnić samobója. Żegnajcie więc. Było miło. I nigdy już tak nie będzie.
[Ojciec W., jak James Bond, powróci. Tylko w innej postaci]