Jak sprzedać kapelusz (opowieść przedwigilijna)

Idziemy sobie z Miłym Młodym Człowiekiem do fryzjera wykorzystując promocję ojciec i syn. Właściwie to nie. Nie do fryzjera. Do barbera. Modność, fajność, śmietanka towarzyska. Królowa Matka śmiała się z MMC, że będzie musiał pić whiskey. Ale to nieprawda. Zapłacimy za to jak za dobry obiad. I ja akurat mam z tym psychiczny problem, co będzie miało wpływ na moje decyzje. Idziemy sobie w miłym nastroju, bo Miły Młody Człowiek już przestał robić trzodę o fryzjera, a dlaczego to sobie możecie przeczytać w mojej książce. Pogoda niezgorsza, zamiast autem pojechaliśmy tramwajem więc problemu z parkowaniem nie było. I w takie miłe, luźne nastroje wbija się nam pan z czerwoną twarzą, brudną kurtką i przekrwionymi oczami. Bez zbędnych wstępów przechodzi do sedna:
– Dzień dobry. Czy mogę prosić o wsparcie? Jestem głodny, jest zimno (przesadza, jest niemal 8 stopni). Dzisiaj spałem na klatce schodowej i jeszcze nic nie jadłem. Ja nie zawsze daję w takich sytuacjach pieniądze. Ja wiem, że to najczęściej zmienia się w piwo/wino/wódkę albo coś mocniejszego. Niemniej mam w głowie słowa mojego ojca, który zawsze mawiał, że z luksusu ci ludzie tego nie robią. No bo nie robią. Święte słowa nieświętego ojca. Daję panu piątkę. Idziemy dalej. Miły Młody Człowiek najwyraźniej jest pod wrażeniem. Chyba to jego pierwszy raz. Taka rozmowa. Pierwszy raz Małgorzaty był taki, że zapamiętałem go do dzisiaj. Gdy wróciła z zakupów z dziadkiem poinformowała mnie, że taki jeden pan chciał dziadkowi sprzedać kapelusz. Dziadek mu zapłacił, ale kapelusza nie wziął. Za to jeszcze kupił karmę dla psa i dał temu panu. A potem się rozpłakała.
Miły Młody Człowiek się nie rozpłakał. Tylko spytał:
– Czy ten pan miał jakąś kurtkę? – i zaraz sobie odpowiedział – Miał.
– Miał kurtkę – potwierdziłem.
– To sobie kupi jedzenie, za to co mu dałeś.
– Taką mam nadzieję.
– Ja myślę, tato, że on sobie przez weekend pozbiera na to mieszkanie i będzie miał gdzie spać.
– Nie sądzę.
– To przez miesiąc.
– Nie sądzę. Myślę chłopie, że on nigdy nie uzbiera sobie na mieszkanie. To po prostu tak nie działa.
Miły Młody Człowiek pochylił łeb jak bokser przed atakiem. Tak robi, gdy nad czymś intensywnie myśli. Ja też tak czasem robię.
– Wiesz tato, powinien być taki przepis, że jak ktoś nie ma domu, to może przyjść do kogo chce i powiedzieć, że może tam przyjść się najeść i spać.

Wyobraziłem sobie tego pana w mojej sypialni. Buszującego w mojej lodówce. I zastanowiłem się, ile czasu zajmie Miłemu Młodemu Człowiekowi przebycie drogi od tego pomysłu do wręczenia pierwszej piątki.

Wesołych Świąt! Cieszcie się tym, co macie. Jeśli jeszcze potraficie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *