Jako ojciec dzieciom i nominalna (z władzą podobną do władzy króla Szwecji) głowa rodziny wracam do domu. Od drzwi oświadczam, że to był najkoszmarniejszy dzień w moim życiu. Spotkały mnie wszystkie możliwe przykrości, a szef wspiął się na wyżyny swoich możliwości i już w czerwcu zapewnił sobie tytuł „ZBÓJ OF THE YEAR”, przy czym słowo zbój wymawiam tak, żeby głoski „ZB” brzmiały jak „CH”.
Oświadczam, że sorry, ale dzisiaj nic robić nie będę. Dzieci niech zachowują się cicho, obiad nie będzie nazbyt gorący, a ulubiony drink odpowiednio zimny. Ten ostatni to zresztą jedyna rzecz jakiej się dotknę tego dnia. Mieszam czystą wódkę z gorzką żołądkową, dodaję 3 kostki lodu i zalegam w fotelu.
Kolejne godziny katuję rodzinę programami sportowymi i powtórkami Top Gear, po czym wyrzucam dzieci do mycia i zaraz potem sam przyrządzam sobie gorącą kąpiel, którą zaleca mi zamartwiająca się Królowa Matka. Ona też sięga do półki z najdroższymi kosmetykami by zdjąć z niej sole kąpielowe, których jedna miarka jest warta więcej niż wszystkie piwa wypite przeze mnie w tym miesiącu. Doceniam jej gest i sypię do wody pół butelki i dodaję setkę szamponu przeciw łupieżowego, żeby się wszystko lepiej pieniło.
Rozrzucam brudne ciuchy po całej łazience i wchodzę na chwilę, by stwierdzić, że do szczęścia potrzebny mi jest kolejny drink. Zasłaniając jedynie najbardziej strategiczne punkty ciała koszulą nocną Królowej Matki, udaję się więc do lodówki, a konkretnie do zamrażarki i szybko wracam do wanny. Naturalnie zostawiam po sobie ślady mokrych stóp oraz pianę na blacie.
Następny kwadrans oddaję się relaksowi. Pozwalam rodzinie zapomnieć o mojej obecności. A kiedy to nastąpi zaczynam wzywać pomocy. Głos mój, jego barwa i intensywność jednoznacznie komunikują, że dopadł mnie paskudny i rozległy zawał serca i że do końca życia pozostały mi marne dwie trzy minuty. Królowa Matka, która od dawna przeczuwała, że tak się to skończy, leci do łazienki na złamanie karku. Najwyraźniej chce, żebym lewą ręką (w prawej mam drinka) ścisnął jej dłoń zanim na zawsze powiększę grono niepalących. Wpada do łazienki zdyszana i przerażona, aby usłyszeć pytanie:
„Kochanie, czy mogłabyś podać mi cygaro?”.