Kwarantanna

Gdyby CBA weszło do naszego mieszkania wczoraj, to zobaczywszy kosmiczny bałagan dzielni funkcjonariusze stwierdziliby: „Nie, tu nie ma sensu wchodzić, najwyraźniej ktoś od nas już tu był”.  Jednak to nie tajne służby zrobiły ten burdel lecz Miły Młody Człowiek skazany na tydzień kwarantanny. Wkurzony jak to młody człowiek, którego pozbawiono kontaktu z kolegami i dwóch godzin na boisku po szkole.

Może właśnie dlatego z opóźnieniem, ale jednak zaczynamy nasze pranie brudów. Okołotygodniowe. Od takiego mniej więcej czasu zastanawiam się, jak wytrzymałem pracując z domu i zajmując się MMC od listopada, gdy zdecydowano, że szkoła przejdzie do undergroundu aż po kwiecień, gdy w trup nadal słał się gęsto, ale stwierdzono, że klasy 1-3 mogą powrócić do szkolnych ławek. Cóż.  Dawno ktokolwiek przestał rozumieć z tego cokolwiek, prawda?

Problem siedzenia z dziećmi w domu jest taki, że ile byś nie miał pomieszczeń, wcześniej czy później lądujecie w tym samym. Dziecko jest zwierzęciem stadnym, więc na bezrybiu i rodzic kumplem. Ma to swoje konsekwencje. Wczoraj na piłce się ostro pokłóciliśmy i wręczaliśmy sobie żółte kartki z szybkością dwóch Krychowiaków na kwadrans. Bo po szkole idziemy na piłkę, w ciemną noc. By the way dziękuję panie Boże, że moja sytuacja geograficzna jest taka, że jakieś 3-4 miesiące mojego życia słońce świeci tylko i wyłącznie wtedy, gdy jestem w pracy. Złośliwość godna podziwu. Prawo moralne we mnie, listopadowe chmury gdzieś na bezdennie ciemnym niebie nade mną (ktoś się pokusi o zgadnięcie, czyje słowa skrzywdziłem?)

Już tylko dwa dni dzielą mnie od weekendu.  Wtedy przynajmniej raz pójdę na ryby. Ryb nie spodziewam się spotkać, bo o tej porze raczej chowają się głęboko. Będzie za to wiało mi prosto w ryj, a zimna woda, w której będę stał do połowy kaloszy kwadrans po kwadransie będzie wypełniać reumatycznym chłodem moje członki. „Jesteś porąbany, żeby w taką pogodę chodzić na ryby” – powie Królowa Matka. Dzięki temu, że chodzę na ryby, nikogo jeszcze nie porąbałem, pomyślę sobie. Czy nie porąbię w przyszłym tygodniu, dam Wam znać w stosownym czasie.

Całe szczęście, że Koszerną Metodę Wychowawczą napisałem wcześniej, jeszcze przed lockodwnem. Dzisiaj pewnie pisałbym o najskuteczniejszych metodach antykoncepcyjnych. Odwagi!

Tymczasem – zamów Koszerną metodę wychowawczą!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *