– Wiecie co jest najlepsze? Chcieliśmy uratować Sida, a teraz wszyscy zginiemy.
– Ja wcalę nie lubię Sida
– A kto lubi, przecież to jidiota. Hahaha.
Dialog ten pochodzący z entej części „Epoki lodowcowej” uwielbia powtarzać nasz Miły Młody Człowiek. Ze śmiertelnie poważną miną. Bo dla niego to nie jest śmieszne. Widzi, że starsza siostra się zaśmiewa, więc i on naśladowczo wrzuca swoje hehe, ale w głębi duszy usiłuje zrozumieć. I nie może. Dlatego z uporem maniaka powtarza. Powtarza w kółko, bo czuje, że ociera się o jakąś tajemnicę, po której powierzchni się ślizga i nie umie dotrzeć do środka. Powtarza jak Rain Man
Rain Man też nie rozumiał. Nie rozumiał absurdalnego żartu.
Mam wrażenie, że wszystkie dzieci mają z tym problem. Może to właśnie jest pierwszy krok w dorosłość, może jak chcą teoretycy humoru (nie rechotu), absurd to sposób w którym oswajamy lęk przed śmiercią i trzeba być jej świadomym, żeby się z tego śmiać. Nie przesądzam. Nie oceniam, nie umiem zrozumieć. Odnotowuję tylko z kronikarskiej skrupulatności.
Najbardziej ekstremalny przydaek tego zderzenia widziałem dawno dawno temu. Byłem z ojcem na kajakach. Spływ budowała grupa kilku ojców z dziećmi, w tym mały sześcioletni Mikołaj. Fan dowcipów. Dziecinnych i mało śmiesznych. No wiec ja jako debilny nastolatek, przemądrzały i przekonany, że jestem już dorosły, musiałem wyskoczyć przed szereg. Zadałem mu więc zagadkę: Czym się różni gołąb od zwłaszczy? Bo gołąb siada na oknie a zwłaszcza na parapecie.
No i zaczęło się. Mikołaj do końca spływu usiłował zrozumieć co to jest ta zwłaszcza. Czy ma skrzydła, czy umie latać, dlaczego siada na parapecie. Czy jak siada na parapecie, to gdzie wtedy jest gołąb? Ojciec dwa dni tłumaczył mu to wszystko cierpliwie. Trzeciego dnia ich kajak został w tyle, tak intensywnie rozmawiali. Mimo kilkukilometrowego dystansu, który dzielił naszą zwartą grupę od maruderów w samo południe usłyszeliśmy okrutny, przejmujący wrzask, który na wszystkie strony niosła obojętna woda:
– Ja pierdolę, tysięczny raz Ci tłumaczę, że gołąb to kurwa jebany w dupę PTAK, a zwłaszcza to takie SŁOWO. Słowo i ptak, kurwa! Rozumiesz?
Nie rozumiał. Nadal nie rozumiał. Przy ognisku spytał znowu.