Kto najbardziej cieszy się życiem?

Bogaci czy biedni. Łysi, czy włochaci. Aktywni seksualnie czy też odmawiający swemu ciału wszelkich cielesnych uciech. Czy zastanawialiście się kiedyś kto najbardziej, najlepiej i najpełniej cieszy się życiem? Ja sobie zadawałem, a przynajmniej zadałem ostatnio, kiedy rozpaczliwie szukałem tematu na notkę, która nie będzie o dzieciach, nie będzie o żonie zwanej Królową Matką i nie będzie o basenie. No więc jak to zmierzyć, jak odpowiedzieć na to dość ciekawe, żeby nie rzec, fundamentalne pytanie:

Kto najbardziej cieszy się życiem?

Oczywiście odpowiedzi można szukać w religii. W filozofii. Albo na siłowni. Lub w kieliszku. Można też w strzykawce lub tabletce. Ja jednak postanowiłem poszukać jej w książce, a konkretnie w „Paragrafie 22”. Cytatu nie udało mi się odnaleźć, ale przysiągłbym, że on tam jest, a jego sens jest mniej więcej taki, że główny bohater Yossarian, wobec ciągłej groźby śmierci (którą przecież odczuwamy także my, nie będąc na wojnie) i świadomości przemijania doszedł do prostego wniosku. Najbardziej czujemy, że żyjemy w momentach, gdy czas zwalnia, w poczekalniach u dentysty, na nie kończących się spotkaniach. Słowem im nudniej, im bardziej nużąco, nieprzyjemnie, dręcząco tym bardziej człowiek, wie że żyje. A gdy wie, że żyje (dalej już moje wnioski), to tym życiem może się cieszyć. Je smakować, je odczuwać.

Radość w słoiku

No więc teraz już pójdzie łatwo. Wystarczy sobie przypomnieć, co w naszym życiu jest największym mozołem i nudą oraz udręką, żeby uświadomić sobie, kto najbardziej cieszy się życiem. Wtedy bardzo łatwo będzie wyznaczyć nam środek, pępek szczęścia. Ja widzę go gdzieś w okolicach ulicy Domaniewskiej w Warszawie czyli w tak  zwanymo Mordorze. Zróbmy zbliżenie, jak na google map. O! Są. To oni. Kilka tysięcy nieszczęśników, którzy wracają z pracy. Nielubianej pracy. Nudnej i stresującej pracy, do której chodzić muszą, bo kredyty hipoteczne ciążą jak kamień młyński na szyi. Auto posuwa się w tempie ślimaczym. Korek po horyzont. Zanim dotrą do domu (należącego do banku) to jeszcze trochę. Na razie piłują jedynki (wrzucać już dwójkę?) swoich samochodów i wyślizgują pedały (kiedy urwie się linka?) sprzęgła. Napięci, zmęczeni, zestresowani, warczący i trąbiący na innych kierowców. Zwani przez „rodowitych” warszawiaków oraz fejsbuka słoikami. Tęskniący za swoimi dziećmi i żonami/mężami, które zobaczą na krótką chwilę między wejściem do domu, a pójściem (i tak za późno) spać. Nieświadomi tego, że to właśnie im jest dane najbardziej w tym kraju cieszyć się życiem



I Cytat na dziś:

– Ten porucznik Scheisskopf to geniusz wojskowy – zauważył porucznik Travers.
– Tak, to prawda – zgodził się porucznik Engle. – Szkoda tylko, że ten kutas nie chce chłostać swojej żony.
– Nie widzę, co to ma do rzeczy – odpowiedział chłodno porucznik Travers. – Porucznik Bemis znakomicie biczuje swoją żonę przy każdym stosunku, a na defiladach niewart jest złamanego szeląga.

FullSizeRender1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *