4 i pół godziny

Tak. To prawda. Spędziłem niemal 5 godzin w pociągu z 5-latkiem (oraz jego siostrą, lat 10). I to 2 razy w ciągu trzech dni. W przedziale prócz nas było 3 niewinnych zakładników tej sytuacji. I żaden z nich nie wyskoczył przez okno, nie wyszedł przez drzwi, żeby poszukać innego przedziału, ba żaden z nich nie powiedział czegoś w stylu „Czy może pan uspokoić te szympansy”.
Chapeau bas – powiedział do mnie jeden z podróżujących na pożegnanie. – Tak dobrze wychowanych dzieci jeszcze nie widziałem – dodał.

Jak tego dokonałem? Wszystkie zastosowane metody były legalne i w sumie niedrogie. Nie sięgałem też po środki otumaniające (do czasu, ale ograniczyłem się jedynie do siebie. Do strat psychicznych (moich) dojdziemy później. A jak to wyglądało na osi czasu? Zobaczmy:

Kwadrans pierwszy

Szukamy miejsca. Porównujemy numery na biletach z tymi nad drzwiami przedziałów. Znajdujemy odpowiedni przedział, a potem odpowiednie miejsca. Ludność miejscową zapewniamy, że przybywamy w pokojowych zamiarach i nikomu nic się nie stanie, o ile będzie zachowywał się rozsądnie. Wywiązuje się dyskusja na temat zajmowania miejsc. A że pod oknem, a że tyłem do kierunku jazdy, a że obok ojca. Równanie z wieloma zmiennymi rozwiązuję po aleksandryjsku grożąc, że nie będzie bajek jeśli mnie nie posłuchają. Chwilę później zostaję wybrany marszałkiem przedziału. Wszyscy członkowie mojej wycieczki głosują na mnie, co daje mi pewną wygraną przy głosach wstrzymujących się okupowanej ludności. Oleńka idzie siku po raz pierwszy. Miły Młody Człowiek także chce iść siku. Czekamy na powrót Oleńki.

Kwadrans drugi

Miły Młody Człowiek płacze nad muszlą klozetową w przekonaniu, że go wciągnie. Odmawia wykręcenia karaluszka. Po kilku minutach negocjacji zawracamy. W przedziale MMC okazuje pierwsze objawy zatrucia moczem. Idziemy na męską rozmowę na korytarz. Dyskutujemy o przełamywaniu lęku, o Spinjitzu, o mistrzu Wu i czy Lloyd umiałby wykręcić karaluszka w pociągu. Podejmujemy trzy z rzędu próby. Za trzecim razem udaną. Udaną tak bardzo, że do końca podróży Miły Młody Człowiek będzie chciał siku jeszcze trzynaście razy, za każdym razem dwa razy naciskając guzik od spłukiwania elektrycznego.

Kwadrans trzeci, czwarty oraz połowa drugiej godziny

Zajęcia w grupach i podgrupach. Oleńka czyta, ja próbuję. Miły Młody Człowiek próbuje rysować, potem rysujemy razem, potem rozwiązujemy łamigłówki. Wpadam na pomysł zabawy: kto pierwszy zobaczy. Wymyślam zadania:
– Kto pierwszy zobaczy wędkarza
– Kto pierwszy zobaczy czerwone auto
Trzeciego zadania nie będzie. Ustalanie, kto wygrał dwie pierwsze rozgrywki trwa właściwie do dzisiaj.
Dla rozładowania atmosfery rozładowujemy plecak z wałówką, którą przygotowała nam Królowa Matka. Zaczynam nabierać podejrzeń, że KM wie coś bardzo złego o opóźnieniu, a może to nie pociąg do Warszawy ale zsyłka do Władywostoka? Stres zajadam słodyczami.

Druga godzina

Gramy w Dobble, Uno oraz statki. Rozgrywki udaje mi się (historia mnie rozliczy) zorganizować tak, że Miły Młody Człowiek wygrywa dwa razy w Uno. Niestety nie umiem tego zrobić w Dobble. Jeśli chodzi o statki to flocie, którą zarządzałem z MMC Oleńka urządziła taki Pearl Harbour, że Miły Młody Człowiek się popłakał. Odpalamy film.

Godzina trzecia

Czytam. Oglądają. Spieszę się kochać życie, baterie tak szybko się wyczerpują.

Godzina czwarta

Koniec oglądania. Rozważamy filozoficzne pytanie, dokąd zmierzamy i dlaczego stoimy w szczerym polu. Miły Młody Człowiek zadaje je konduktorowi. Wyjaśnienia pracownika „PKP Intercity” Spółka Akcyjna Aleje Jerozolimskie 142 w Warszawie Miły Młody Człowiek kwituje krótkim: No dobrze, ale dlaczego stoimy?” Konduktor kapituluje, łączy się przez mikrofalówkę z bazą i zadaje sakramentalne pytanie: Długo jeszcze?

Po kwadransie ruszamy. Oleńka i Miły Młody Człowiek zdradzają pierwsze objawy załamania nerwowego. Zarządzam wyprawę do Warsu. Zapasów starczy nam przynajmniej do Kazachstanu, ale chcę(my) jakoś zabić czas. Wyprawa kończy się po dotarciu do pierwszych drzwi dzielących wagony. Tam właśnie Miły Młody Człowiek zarządza natychmiastowy odwrót. Wycofujemy się. Oleńka szemrze. Miły Młody Człowiek zapowiada, że nigdy już nie wyjdzie z przedziału. Ale wychodzi, na siku.
Zarządzam gimnastykę na korytarzu. Berek od drzwi do drzwi. Skłony, wymachy… MMC oświadcza, że jest zmęczony. Wracamy. Zajęcia w podgrupach. Czytamy z Miłym Młodym Człowiekiem książkę.

Dwa kwadransy piątej, spóźnionej godziny.

Pakujemy się. Usiłujemy wyciągnąć transformersa z pomiędzy siedzeń. Dyskutujemy kolejność wysiadania. Koniec ery łagodnej dyktatury, przechodzimy do brutalnego zamordyzmu. Oświadczam, że ja wysiadam pierwszy, z torbami a potem odbieram MCC i Oleńkę a jeśli ktoś drgnie, przesunie się o centymetr w kierunku peronu bez mojej zgody, to mu nogi z dupy powyrywam. Pasażer w mentalnym kapeluszu składa oświadczenie, że Chapeau bas.

Docieramy na miejsce przeznaczenia. Dzieci trafiają do łóżek. Ja trzęsącymi się rękami nalewam sobie czubaty kubek alkoholu.
– Nie chcę o tym rozmawiać – odpowiadam na pytanie, które nie padło.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *