Zdążyć na Marka

Co u Twoich dzieci – spytał niewinnie kolega na portalu społecznościowym Facebook.
– Jak zawsze. Dalej rujnują mi zdrowie, finanse i sen. I nie zamieniłbym ich na nic innego – odpowiedziałem.
To prawda. Nie pozbyłbym się tych łachmytów za nic. A co u nich?

Małgorzata jest właśnie na imprezie kulturalnej w dużym mieście. Odzywa się rzadko, najwyraźniej ma ciekawsze rzeczy do roboty od relacjonowania ojcu, który film było warto, a który nie warto było obejrzeć. Ale jestem spokojny. Nie widziałem jej na filmie o nastolatkach, które kopią pana, a to już dużo. Prawda?

Oleńka wkrótce wróci z kolejnych wakacji u kolejnej babci. Na pewno  przywiezie ze sobą tonę kamieni, skorup po ślimakach, patyków i innych skarbów, a potem wyłoży wszystkie swoje zabawki na środek pokoju, żeby sprawdzić, czy nadal są tak samo fajne, jak były przed wyjazdem.  Miły Młody Człowiek ochoczo dołączy się do tej dziejowej zawieruchy, a Królowa Matka powie mi „Spokojnie, to wszystko się posprząta. Kiedyś.”

Skoro jesteśmy przy MMC to wczoraj doznał on straszliwego przeżycia, gdy już układał się do snu. Przechodząca w stan spoczynku drukarka laserowa go wystraszyła. Bo Miły Młody Człowiek niewielu rzeczy się boi. Nie boi się wtargnąć na drogę swoim pseudoodpychaczem i zajechać drogę ciężarówce (złapałem go ostatnio wpół drogi), nie boi się uciekać rodzicom w megalutasuperhistermarkecie, tak, że pogrążeni w rozpaczy rodzice szukają go nawet wśród mrożonych krewetek, nie boi się w piaskownicy wyskoczyć na solo chłopakom starszym od niego dwa razy, ale drukarki się boi. Szczególnie gdy już zasypia, a ta niebieskim okiem łypnie, zachrupie, zachrzęści i w stan spoczynku przejdzie.
Czyli że, to by mogło iść tak:

Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał Hydrze,
Ten młody zdusi Centaury,
Piekłu ofiarę wydrze,
Do nieba pójdzie po laury.
Tam sięga, gdzie wzrok nie sięga;
Ale przed LASER DŻETEM WYMIĘKA

A ja uświadomiłem sobie, że przegapiłem koncert Marka Knopflera w Krakowie. Miałem jechać, ale nie pojechałem. Obiecywałem, że zostawię ich wszystkich w cholerę, ale nawaliłem. Kolejny raz.  Jak youtube pokazuje, nie wszyscy nawalili. Nie wiem, co by się musiało stać, żeby mi się kiedyś udało. Musiałby gość chyba pod moim balkonem zagrać, żebym dziada nie przegapił. Na to jednak są małe szanse. Bardzo małe. Apeluję więc, Mark, nie rób tylko jakiś numerów z umieraniem. Przynajmniej nie przez najbliższą dekadę. Następnym razem, gdy będziesz w pobliżu naprawdę się zbiorę. Obiecuję!
 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *