Ucieczka na zakupy

Jak ktoś ma rodzinę, dwójkę dzieci, psa, kredyt w banku i pracę to już naprawdę jest co robić. Dzień w dzień człowiek wali się na wyro zmęczony, jakby nie żył w wolnym kraju i szczęśliwym związku lecz w karnej kolonii. Umawiając się ze znajomymi wyciągasz kalendarz, a tam crême de la crême życia dorosłego człowieka: wywiadówki, urodziny teściowej, wizyta u dentysty oraz przegląd techniczny auta. Dlatego gdy codziennie rano wychodzę z domu z zaspaną Oleńką u boku i mijam sąsiadów raczących się w bramie pierwszym piwem, to nienawidzę ich szczerze. Gdy popołudniu wracam sterany z roboty obwieszony zakupami, a oni piją właśnie piwo numer 8, to mógłbym ich śmiało zabić, a wieczorem kiedy lecę do nocnego po masło, czy inną pierdołę, której zabrakło, a oni właśnie piją piwo ostatnie, odwracam wzrok. Bo inaczej przeciąłbym ich na pół samym spojrzeniem.

W tym kołowrocie zupełnie nieistotnych bzdur upływa nam życie. Na dodatek ktoś w szprychy tego kręcącego się po równi pochyłej koła raz na jakiś czas wpycha kij. Na przykład – zepsuła się pralka i trzeba kupić nową, albo nadszedł czas remontu i należy w dyskoncie remontowym nabrać cały wózek farb, gipsów i pędzli. I wtedy zaczynają się schody…

Jeśli babcia popilnuje dziewczynek, a ty urwiesz się z pracy i nie będzie korków to zdążymy przyjechać do centrum handlowego Babilon na 35 minut przed zamknięciem i kupimy nową szafę, zanim skończy się promocja. Tak właśnie kupujemy ważne rzeczy w naszym domu. Jakby to było wyrwanie się na szybki przygodny seks – lecisz do agencji jak po ogień, wybierasz pierwszą panienkę z brzegu, zaliczasz ją i wracasz pędem do domu, zanim żona wróci. Kupujemy rzeczy, których będziemy używać latami, ale w trybie jakby to był kebab zamówiony 3 minuty przed odjazdem ostatniego pospiesznego. Tak kupiliśmy pralkę i lodówkę. Tak wybieraliśmy wannę i wspólne małżeńskie łóżko. Co tam łóżko – my przecież mieszkanie zanim je kupiliśmy obejrzeliśmy 4 razy po maksymalnie 15 minut! Czyli w sumie godzinę. A na przeciętnej wywiadówce spędzam godzin 2, a nawet 3. Coś tu jest nie tak. Ktoś tu jest nienormalny!

I to jest ten paradoks życia w związku, który zaowocował dziećmi i tym, że żonaty dzieciaty nigdy nie zrozumie dramatów i singla i vice versa. No bo co ja mam powiedzieć człowiekowi, który dżinsy, albo kable do swojego „multimedialnego centrum rozrywki” dobierał tygodniami. No co?




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *