Samo, samo, samo…

A wiecie, że czasem myślę o samobójstwie? Spokojnie – tylko  w sensie blogowym, ale o tym napiszę na koniec.

Pozostańmy przez chwilę przy śmierci. Usłyszałem właśnie historię faceta, który kilka dni temu pojechał odebrać syna z treningu piłkarskiego i zadania nie dokończył, albowiem trafił go przysłowiowy szlag na miejscu. Koroner wykaże, jak ten szlag się nazywa. To oczywiście ogromna tragedia itp. itd. Niemniej… Jak się weźmie to wszystko do kupy, to co się dzieje wokół nas, tę ciemność, te korki, te święta z jednej, a grupowe zwolnienia w mojej firmie z drugiej, inflację i wojnę z trzeciej oraz czwartej, to… Pewna nutka zazdrości, że delikwent ma już to za sobą się jednak pojawia.

Muszę Wam coś wyznać. Królowa Matka przyjaźni się z kobietą, która jest fanką mojego pisania. Nie do końca jej wierzyłem, ale jednak… Doszło do przelotnego spotkania na żywo,  mamy więc dowód, że one istnieją. Fanki znaczy się. Mimo tego mam  ostatnio wiele wątpliwości.

Ostatnio namiętnie oglądam Peaky Blinders. Namiętnie to znaczy z szybkością jednego odcinka na tydzień lub dwa. Muszę przyznać, że totalnie (jak to mawiała niegdysiejsza młodzież) utożsamiam się z Tommym Shelby czyli (dla niewtajemniczonych) szefem brutalnego gangu. Nie dlatego go kocham, że też lubię (bo ochotę to bym czasem miał) ciąć ludzi żyletkami, albo ustawiać wyścigi konne lecz dlatego, że  jako szef wielkiej i skomplikowanej rodziny nieustannie musi ogarniać różne sprawy i rozwiązywać problemy. Czyli praca logistyczna od rana do wieczora. On co jakiś czas powtarza z rozpaczą zdanie: „Dlaczego  nikt mnie tu nie słucha?” Któż z nas nie zadał go sobie ze dwieście razy w tym tygodniu? Tak, Peaky Blinders to z pewnością serial parentingowy.

Tommy Shelby kochał konie. Zupełnie tak jak ja. Ja mam tylko mniejsze budżety. Stać mnie ostatnio (głównie czasowo) na 2-3 jazdy w kwartale, jego na ustawianie wyścigów w Londynie. Niemniej koń to koń. Zauważyłem, że jak potraktować Miłego Młodego Człowieka jak konia, to się odnosi największe sukcesy wychowawcze. Czyli dużo chwalić ale nie z wymaganiami nie ustępować. Mógłbym to zawrzeć w Koszernej Metodzie Wychowawczej 2, no ale po co, skoro jedynka jako się super nie sprzedała.

I tak dochodzimy do samobójstwa. Widzę, że chyba się Wam znudziłem. Wiadomo, nie pokazuję swojego pyska (uwierzcie mi, to dla Waszego dobra), nie testuję produktów, nie wchodzę w pyskówki, nie dostałem pozwu. Nie wiem, czy w ogóle jestem dla Was jeszcze atrakcyjny? Chętnie się dowiem, bo ja sobie tak myślę, że może 2013 rok to nie jest wcale zła data na pożegnanie? Dajcie znać, co myślicie w komentarzach. Oczekuję, podobnie jak to pisał Witkacy w regulaminie firmy portreciarskiej, tylko konkretnych wypowiedzi. Nieporozumienia wykluczone”:-)

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *