Idziecie w gości. Oni, ci goście pardon ci gospodarze, mają dzieci. Co im kupisz? Dla utrudnienia dodam, że grubość okazji i ogólna sytuacja geopolityczna sprawia, iż nie danie niczego jest wykluczone. To może być drobiazg, ale inteligentny albo i coś grubszego. No więc CO? Co do kufy ubogiej mu kupić?
Podobno Roman Polański zadał kiedyś to pytanie wybierając się do producenta filmowego, na którym chciał wywrzeć korzystne wrażenie. Usłyszał od ich wspólnego znajomego, że temu to chyba tylko złotego kutasa brakuje. Roman nie wahał się ani chwili…
No ale nie wiem, czy znasz takiego jubilera, który się podejmie podobnego zlecenia. Ja też nie znam, choć przyznajmy, że złoty członek to by było coś! Co gorsza, sama diagnoza się zgadza. Najprawdopodobniej temu dzieciarowi, którego chcesz obdarować niczego nie brakuje. Na dodatek nie wiesz, czego nie lubią jego rodzice. Bo na pewno czegoś nie lubią, nie tolerują. Wezmą za obrazę. Słodycze? Nie jemy. Chyba że ekożelki. Lizak? Chcecie zabić nasze dziecko? Nerf? Plastik uczula, pistolet to propagowanie agresji. I masz dwa kiksy w jednym. Kolorowanka i kredki? Fajne, fajne. Rzućcie je na ten stos. Nie, nie ten. Ten co się zbliża do sufitu.
Kiedyś modne były cegiełki budujące Licheń albo wspierające fundację Rydzyka. No ale w 2018 roku kiedy głupi bezdomny podarował toruńskiemu magnatowi luksusowe auta nie można się kompromitować cegiełką za głupie 500 zł.
Mózg Ci się gotuje, bo prócz myślenia, prócz kombinowania dochodzi użeranie się ze współmałżonkiem i jego durnymi pomysłami. Z czasem zaczynacie co raz więcej czasu poświęcać nie na wymyślanie, ale na torpedowanie pomysłów strony przeciwnej. On wyśmiewa jej komplet do robienia misia z włóczki, ona rechocze słuchając o modelu pierwszego kombi Volvo. I tak dalej i tak dalej. Czy istnieje rozwiązanie tego problemu? Tak. Oczywiście, że tak. Istnieje prezent idealny, z którego każdy się ucieszy. Kupcie po prostu flaszkę.
Ale flaszkę czego? 😛