Ile kosztuje dziecko?

Zastanawialiście się kiedyś, ile kosztuje Was wychowanie dziecka? Nie chodzi mi o te standardowe wydatki: pieluchy, mleko, dizajnerski wózek po Andżelice Dżoli, który gładko porusza się tylko po centrum handlowym, ale na polskim chodniku momentalnie urywa mu się koło. Mam na myśli wydatki nieprzewidziane, niezaplanowane. Wręcz niechciane. Na przykład:

Pod wpływem filmów o tematyce okupacyjnej moi koledzy i ja bawiliśmy się w wojnę. Oni byli Niemcami, ja polskim partyzantem. Po wzięciu mnie do niewoli, postanowili zabawić sie w torturowanie jeńca. Piszę postanowili, bo ja byłem związany i niezbyt wiele miałem do powiedzenia. Zabrali mnie go ogrodu i przewrócili ul licząc na to, że żądlące wściekle pszczoły zmuszą mnie do wydania nazwisk swoich towarzyszy broni. W efekcie pszczoły opuściły ul i razem z królową przeniosły się na drzewo, gdzie zdechły z zimna, a mój ojciec musiał zapłacić 20 milionów ówczesnych zł właścicielowi ula. Była to równowartość jego pensji. Dobrej pensji. Jakiś czas później zwaliłem z regału radio stereo typu Adapter, które spadając pociągnęło za sobą głośniki. Dowiedziałem się od lekko poddenerwowanego ojca, że mieli to radio od zawsze, kosztowało go majątek i dwie noce stania w kolejce. Mama dodała, że poza stołem i dziecięcym łóżeczkiem był to ich jedyny mebel, gdy się urodziłem. W powietrzu pojawił się zapach linczu… Na szczęście ojciec doszedł do wniosku, że to się da jakoś skleić. Słowa dotrzymał. No prawie. Odtąd gdy wciskało się klawisz włączający UKF, ten od fal długich wylatywał jak z procy. Ale poza tym radio działało.

Chyba już rozumiecie, jakie koszta mam na myśli? No więc obie córki mają na tym polu parę osiągnięć. Dając pierwszeństwo starszym:

Małgorzata zgubiła parę zegarków. Oj przepraszam. Nie zgubiła. Ukradli jej. Wszystkie. Jeden zostawiła na umywalce w pociągu i jak wracaliśmy trzy dni później tym samym połączeniem to go nie było. Jej zdziwienie nie znało granic. Podobnie okradziono ją na obozie sportowym (zegarek położyła przy pompie obok wiejskiego sklepu) i w paru innych miejscach. Równie ciekawe osiągnięcie to zalanie dokumentne aż do zniszczenia notarialnie potwierdzonego testamentu dziadka. Nie jest to jakiś kosmiczny koszt, ale dziadek był mocno wkurzony. W końcu testamenty się zmienia, ale odtwarzać, jak zgubiony dowód? Co jeszcze… Zalany herbatą nowiuteńki dywan (nie minęła doba od zakupu), rozbicie marmurowego blatu (małe słabe dziecko). W sumie drobiazgi. Bo aniołem zniszczenia w naszym domu jest raczej Oleńka, albo po prostu zapomniałem już niektórych wyczynów Małgosi.

Oleńka łączy w sobie systematyczne niszczenie z ułańska fantazją zagrań o dużą stawkę. Systematyka objawia się podczas kąpieli. Zużywa średnio 2-3 szampony lub płyny do kąpieli na raz. Po prostu je wlewa do wody. Mimo naszych próśb, gróźb i wszelkich prób zapobiegnięcia. Niby nic, ale pomnóżcie liczbę kąpieli w miesiącu przez cenę średniodrogiego specyfiku do mycia, a uśmiech zniknie wam z twarzy. Przynajmniej nam niknie. W marketach grzebiemy już po najniższych półkach. Zaś jeśli chodzi o wyższą półkę to Ola zamierzyła się kiedyś na mojego laptopa. Podczas wakacyjnej podróży autem zalała go wodą mineralną. To nie był przypadek, wzięła butelką i zanim się zorientowaliśmy, podlała spokojnie i metodycznie jedną po drugiej dwa rzędy literek. Wziąłem wtedy dwa głębokie oddechy i spytałem ją możliwie spokojnym tonem:

– Czy możesz mi wytłumaczyć, dlaczego to zrobiłaś?

– Jest gorąco i chciałam mu dać pić.

To są waśnie takie chwile, dla których warto żyć, jak mawia mój kolega. Teraz Wasza kolej. Co Wam zniszczyły Wasze dzieci? Licytujcie się śmiało w komentarzach. Kto zaliczył większą stratę i nie udusił potomka?




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *